Detektywi Zbigniew Wierzba i Andrzej Zarzycki zajmują niewielki pokój na ostatnim piętrze dawnego biurowca Kombinatu Budowlanego. Jak twierdzą, na razie większa siedziba nie jest im potrzebna, bowiem mnóstwo czasu spędzają w terenie. – Na razie działamy miesiąc i jesteśmy zadowoleni z tego, co robimy. Przede wszystkim chcieliśmy przełamać stereotyp policjanta, który po przejściu na emeryturę nie potrafi się znaleźć i ostatecznie dorabia jako ochroniarz w supermarkecie lub np. na placu budowy. My chcemy udowodnić, że jesteśmy nadal potrzebni, a nasze umiejętności nie trafiły do śmietnika – mówi Zbigniew Wierzba.
Choć Zbigniew i Andrzej są policjantami, nie od razu mogli wskoczyć w skóry detektywów. Na początek spełnili wymogi niekaralności, obaj mają polskie obywatelstwa i nieposzlakowane opinie sprawdzone przez dzielnicowych. Potem musieli zapisać się na kurs detektywistyczny i zdać wewnętrzny egzamin m.in. z zakresu wiedzy o ochronie danych osobowych, informacji niejawnych i o obowiązkach detektywa.
Dopiero po egzaminie mogli wystąpić do ministra spraw wewnętrznych z wnioskiem o wydanie certyfikatu. Wręczenie dokumentu poprzedziły badania psychologiczne i kolejny wywiad środowiskowy. – Wbrew przypuszczeniom nasza praca nie polega na przysłowiowym śledzeniu niewiernych żon i mężów. Najczęściej do detektywów zwracają się przedstawiciele firm, chcący sprawdzić wiarygodność przyszłych kontrahentów. Zdarzają się klienci proszący o ustalenie, czy ich dłużnik posiada jakiś majątek. Niekiedy konieczne okazuje się ustalenie czyjegoś miejsca pobytu. Stąd biorą się nasze uprawnienia z zakresu ochrony danych osobowych i informacji niejawnych – tłumaczy Andrzej Zarzycki.
Coraz częściej do biur detektywistycznych zgłaszają się również przedsiębiorcy proszący o „prześwietlenie" kandydatów na pracowników. Dotyczy to najczęściej bardzo wysokich stanowisk w hierarchii danej firmy. Sprawdzane bywają również systemy zabezpieczeń firm. Takie są obecnie wymogi rynku, na którym coraz częściej wszyscy chcą wiedzieć jak najwięcej o swoich podwładnych.
Nasi detektywi kontynuują również pracę policji po umorzeniu spraw. Wcześniej kontaktują się z funkcjonariuszami informując, że dana sprawa będzie nadal prowadzona. Może chodzić m.in. o odnalezienie osoby zaginionej lub zrabowanych cennych przedmiotów.
Obaj bytomianie są na razie pełni zapału. Cieszą się, że nie wbili się w ochroniarkie mundury, a ich praca jest daleka od monotonii. W Bytomiu i okolicy, jak się okazuje, jest spore zapotrzebowanie na ich usługi. O życiu statecznego emeryta obaj aspiranci mogą więc na razie zapomnieć.
0 0
Jak tak to Policjanci biegać nie umieją, musza iść na wcześniejsze emerytury. A tu się jednak okazuje, że na emeryturze można pracować jak ta lala.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu zyciebytomskie.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz