Zdarza się, że przemierzając zakątki naszego miasta napotykamy bezdomnego człowieka. Ileż to razy wtedy ściska nam serce i staramy się pomóc z całych naszych sił? W naszych głowach powstaje obraz pokrzywdzonego przez los, który stracił w życiu wszystko i cierpi teraz z powodu braku dachu nad głową. Utrata własnego lokum to niewyobrażalna strata. Czy jednak zawsze jest wynikiem splotu nieprawdopodobnych nieszczęść dotykających człowieka czy jednak mimo wszystko samym wyborem bezdomnego?
Bezdomni jakich w ostatnim okresie spotykałem na swojej drodze oczekiwali na pomoc, ale tylko taką na własnych warunkach. Marian chciał, by kupić mu tylko wodę mineralną. Nie wyrażał zgody na przewiezienie do noclegowni. Twierdził, że to, że śpi brudny i śmierdzący na klatce schodowej nie powinno nikomu przeszkadzać. „ Odp… się” – stanowczo oświadczył, gdy chciałem mu pomóc. Edward postanowił wyspać się w ciepłych murach izby przyjęć. Szpitalne łóżko było dla niego na tyle wygodne, że nie chciało mu się wstawać do toalety. Na pytanie, czemu nie poszedł się załatwić do ubikacji i narobił w spodnie odpowiedział, że i tak przyjdzie pielęgniarka i go umyje. Stefan symulował na izbie przyjęć, że nie potrafi się przemieszczać, gdyż nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Wystarczyło, że na ławce po drugiej stronie holu postawiłem mu butelkę piwa bezalkoholowego by mężczyzna w jednej chwili ozdrowiał i podążył po napój, by przypadkiem nikt mu go nie zwinął.
Bezdomność jest, niestety, czasami stylem życia. Prosty, niczym nie skrępowany żywot, bez sztucznie stworzonych ram. „Robię co chcę i żyję gdzie chcę. Nie muszę za nic płacić. Mogę pić, kiedy tylko mam za co. Jak trafię do szpitala to pomoc społeczna i tak obejmie mnie ubezpieczeniem a gdy będę niedołężny – załatwią mi jakiś ośrodek, gdzie mnie nakarmią i umyją”.
Oczywiście, że wśród bezdomnych wielu jest takich, którym trzeba pomóc, bo bez wsparcia sobie nie poradzą. Ludzi, którzy często nie z własnej winy stracili wszystko. Trzeba jednak trzeźwo spojrzeć na całokształt a pomoc udzielać racjonalnie nie tylko w miarę możliwości ale też adekwatną do zaistniałej sytuacji. Nie oczekujmy tego, że bezdomni bez własnego zaangażowania dostaną na pstryknięcie palcami mieszkanie lub też trafią do ośrodka na który niejednego z nas nigdy nie będzie stać. System pomocy społecznej przy pełnym zaangażowaniu bezdomnego jest w stanie doprowadzić go do pełnego usamodzielnienia. Na to jednak potrzeba czasu i co najważniejsze determinacji samego zainteresowanego a tego właśnie często brakuje.
Komentarze