Mankiewicz to postać ze wszech miar nietuzinkowa. Nie jest rodowitym Górnoślązakiem, ale robi wiele, by wspierać, promować i upowszechniać kulturę oraz tradycje naszego regionu. Samodzielnie, dzięki niesamowitemu uporowi i wbrew urzędnikom doprowadził do stworzenia jedynego w naszym kraju Muzeum Chleba. Miało ono powstać w Bytomiu, ale ówczesne władze nie podchwyciły pomysłu Mankiewicza, a w zasadzie rzucały mu kłody pod nogi i ten ostatecznie przeniósł się do Radzionkowa. Do budowanej od podstaw placówki sprowadził dziesiątki oryginalnych pamiątek, które kupuje za własne pieniądze. Placówkę odwiedzają wycieczki z całej Polski, a Mankiewicz oprowadzając je w emocjonalny i ciekawy sposób opowiada o historii, a potem zachęca zwiedzających do własnoręcznego pieczenia bułek. Z czasem muzeum powiększyło się o salę, w której urządził starą szkolną klasę.
Piotr Mankiewicz od kilku lat skutecznie zachęca też bytomian i radzionkowian do organizowania uroczystych ceremonii święcenia wielkanocnych potraw. W Wielką Sobotę ubierają się oni w śląskie, najczęściej rozbarskie stroje (Rozbark to dla Mankiewicza ulubione miejsce na Ziemi) i w uroczystym pochodzie udają do kościoła pod wezwaniem św. Jacka. Tam biorą udział w święceniu, a całość po śląsku prowadzi specjalnie zaproszony ksiądz. W minioną niedzielę z kolei z inicjatywy Mankiewicza już po raz drugi w Katowicach zorganizowano nietypową sesję fotograficzną. Zaproszono na nią osoby mające tradycyjne śląskie stroje oraz mundury górnicze. Przed rokiem uczestnicy spotkania fotografowali się w otoczeniu budynków nowego Muzeum Śląskiego. Tym razem na miejsce akcji wybrano okolice katowickiego dworca PKP oraz ulicy Stawowej. Nie sposób też nie wspomnieć o corocznie wydawanym przez właściciela Muzeum Chleba Śląskim Kalendarzu i reprintach starych fotografii oraz pocztówek ukazujących Rozbark lub też dawnych Górnoślązaków. Te wydawnictwa Mankiewicz dobiera z rozmysłem. Zazwyczaj potrafi opowiedzieć historię ukazanych ludzi lub miejsc. Poza tym wsparł finansowo powstanie filmu „Rozbarska legenda”, nakręconego przez Mieczysława Szemalikowskiego.
Ostatni pomysł Mankiewicza to wznowienie napisanego w roku 1929, a wydanego pięć lat później dramatu Stanisława Ligonia „Wesele na Górnym Śląsku”. W podtytule autor napisał, iż to „Widowisko ludowe w 4 obrazach, 5 odsłonach ze śpiewami i tańcami”. Oryginał wydano w Katowicach nakładem sekcji teatrów ludowych Towarzystwa Przyjaciół Teatru Polskiego. W słowie wstępnym Ligoń wyjaśnia, że tworząc swe dzieło chciał przedstawić zwyczaje weselne ziemi bytomskiej, a także Piekar Śląskich. Wykorzystał zatem dialogi, pieśni i zabawy znane mieszkańcom przedwojennych Łagiewnik, Rozbarku, Kamienia, Brzezin Śląskich, a także Dąbrówki Wielkiej. Bohaterowie sztuki biorą udział w zolytach, czyli po dzisiejszemu randkach, potem są smowiny, czyli pierwsze wspólne spotkanie chcących się pobrać młodych i ich rodziców, dalej jest pełne zabawy wesele z punktem kulminacyjnym, a więc oczepinami. To symboliczny moment przeobrażenia się dziewczyny-dziewicy w mężatkę. Ligoń opatrzył swój utwór licznymi, włąsnoręcznie wykonanymi rysunkami oraz zdjęciami. „Układając do swojej inscenizacji materiały dotyczące obrzędowości jak i pieśni wybrałem te, które uważałem za najbardziej charakterystyczne i scenicznie najefektowniejsze, przestrzegając jednak ich wiernego oddania”. „Wesele na Górnym Śląsku” było wystawiane na deskach katowickiego teatru, pokazywano je również w Warszawie oraz Wilnie. „Zespół teatralny z Katowic z okazji miesiąca propagandy Śląska widowisko to odegrał kilkakrotnie, oklaskiwany był gorąco przez tłumy widzów. Sukces ten przyznaję wiele sprawił mi radości i zadowolenia” – pisze Stanisław Ligoń. I dodaje: „Niechże tedy »Wesele« idzie pomiędzy rodaków i budzi zamiłowanie do kultury ludu śląskiego, do jego pięknej pieśni i obrzędów, przysparzając mu wdzięczności za to, że ze skarbów tych jako dziedzictwa Ojców mimo długowiekowej niewoli odebrać sobie nie pozwolili”.
Piotr Mankiewicz wziął sobie te słowa do serca. Stary, mocno już sfatygowany egzemplarz dramatu jakiś czas temu znalazł na giełdzie staroci, gdzie jak zwykle poszukiwał pamiątek przeszłości. – Wiedziałem o istnieniu tego utworu i wiedziałem, że trudno znaleźć jego wydania. Dlatego od razu postanowiłem kupić egzemplarz i go odnowić, a następnie wydać. To wspaniałe dzieło, warte przybliżenia ludziom współczesnym – mówi właściciel Muzeum Chleba. Za odnowienie i druk zapłacił ze swojej kieszeni. Wiele sztuk rozesłał do mediów i osób zajmujących się śląską kulturą: – Bardzo mi zależy, żeby „Wesele na Górnym Śląsku dotarło do najszerszego grona, żeby ludzie je poznali. To pochwała wartości rodzinnych, tradycji i wiary w Boga, a przecież bez poszanowania tradycji swojego regionu nie ma poszanowania ojczyzny – stwierdza. Co ciekawe, kolejne egzemplarze Mankiewicz chce rozdać tym, którzy odwiedzą jego placówkę i przekonają go, że kochają Śląsk.
Do wydania dzieła Ligonia zainspirowała go też inicjatywa prezydenta RP Andrzeja Dudy. Ogłosił on bowiem, że 2 września będziemy celebrowali „Dzień narodowego czytania”. Tym razem znane osoby publicznie zaprezentują fragmenty „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego: – „Wesele” to Polaków portret własny. „Wesele na Górnym Śląsku” to Ślązaków portret własny – mówi Piotr Mankiewicz. I on też chce, by utwór Ligonia doczekał się publicznego odczytania. – Liczę, że zaangażują się w to osoby kochające Śląsk i znane w naszym regionie – podsumowuje Mankiewicz.
0 0
Na szczęście są jeszcze tacy ludzie. Prawdziwi ideowcy i społecznicy. Szkoda tylko, że właściwie nie są docenieni. Dziękuję za wszystko Panie Piotrze