Wszystko za sprawą artysty malarza Andrzeja Styrny oraz Urzędu Miejskiego, a w szczególności jego służb odpowiedzialnych za promocję. Tradycją stało się, że co roku wydawany jest bytomski kalendarz ścienny. Zazwyczaj prezentował on fotografie naszego miasta wykonane przez różnych autorów albo dawne widoki. Czasami stare bytomskie pocztówki dostawali do „obróbki” specjaliści od grafiki komputerowej, którzy unowocześniali je. Tym razem pomysł na kalendarz jest jednak całkiem inny. Wykonanie 12 obrazów – po jednym na każdy miesiąc powierzono tworzącemu w naszym mieście artyście, laureatowi „Muzy”, czyli nagrody prezydenta w dziedzinie kultury Andrzejowi Styrnie. – Miałem całkowitą swobodę twórczą – mówi Andrzej Styrna. – Umową i moim zobowiązaniem było tylko zastrzeżenie, że każdy z obrazów musi zawierać jakiś element bytomski.
W całej sprawie tkwi jeden haczyk – Styrna maluje w stylu surrealistycznym. Jego obrazy to – zachowawszy wszystkie proporcje – jakby skrzyżowanie płócien Zdzisława Beksińskiego (obrazy Styrny nie są jednak tak mroczne) z rysunkami Wojtka Siudmaka. Wiadomo więc było z góry, że Styrna Bytom namaluje w sposób nieco cudaczny.
Zaczyna się od stycznia – jeszcze spokojnie, tramwaj linii 30 jedzie ul. Piekarską. Ale już w lutym natchniona Muza ciągnie na szarfie, którą jest przepasana, budynek dawnej cechowni kopalni „Rozbark”, czyli obecny Teatr Tańca i Ruchu. W marcu pręży się bytomski smok z kamienicy przy ulicy Piłsudskiego – Styrna bardzo lubi brązowo-miedziane barwy jesieni, które powtórzy w listopadzie. W kwietniu rzeźba z budynku Gimnazjum nr 1, w maju bytomski lew z dziewoją w czerwonej suknie w tle. W czerwcu Urząd Miejski, w lipcu Opera Śląska – wszystko oczywiście podbarwione surrealizmem. W sierpniu zaczyna się „odjazd” – znów rzeźba z budynku gimnazjum przy ul. Tarnogórskiej, ale umieszczona na zamku jakby wyjętym z powieści fantasy. We wrześniu chłopiec na niedźwiedziu (umieszczony tu w tle herb Bytomia to jednak niemal socrealistyczna, zbędna dosłowność). W październiku odrealniony kościół Świętej Trójcy, w listopadzie jedna z kamienic, a w grudniu już surrealistyczna „jazda” w pełnej krasie, czyli bytomska wieża ciśnień na środku oceanu, unoszona przez dłonie ukształtowane z wody i fal. Kto chce się przekonać, że Bytom to nieco „porąbane”, ale i oryginalne miasto – niech zaopatrzy się w ten kalendarz.
Kalendarz wydano w trzech wersjach – dwunastokartowej, jednokartowej oraz trójdzielniej. Uroczysta prezentacja nowego wydawnictwa odbyła w poniedziałek 23 listopada w Biurze Promocji Bytomia przy Rynku 7. Wydawcy z Urzędu Miejskiego nie tylko pokazali i wręczyli zaproszonym gościom kalendarz. Na ścianie zawisły oryginały reprodukowanych w nim obrazów, a malarz każdy z nich uroczyście odsłonił. Tak więc kalendarz na przyszły rok nasze miasto już ma. A jeżeli ktoś nie lubi surrealizmu? Cóż, Bytom nie takie już dziwactwa i opresje przeżył.
Bytomski kalendarz 2016 można nabyć w Biurze Promocji Bytomia. Ten najbardziej okazały, dwunastokartowy kosztuje 9 złotych 15 groszy.
0 0
Piekarską raczej zapyla bana linii nr 38. Trzydziestka na tej ulicy? Chyba, że jakaś uprowadzona albo wyczarterowana.
0 0
Nawet na mój chłopski rozum nie wiem - redaktor chciał delikatnie pochwalić, czy delikatnie "przykopać"?