Z Bytomiem związanych jest z kilku tworzących współcześnie poetów. Niektórzy z nich urodzili się jednak w innych miastach, na przykład Bohdan Urbankowski w Warszawie, a profesor Uniwersytetu Śląskiego Grzegorz Olszański w Piekarach Śląskich. Równocześnie istnieją autorzy znani miłośnikom najnowszej poezji, którzy z Bytomiem nie są kojarzeni, chociaż w naszym mieście się urodzili. Nie odnotował ich Leszek Engelking w swojej pracy pt. „Bytom w literaturze. Dzieła, miejsce, zakorzenienie, tożsamość, mit” (2018), nie byli też publikowani w książce „Bytom. Antologia twórczości literackiej 1945-95” (1996).
Jerzy Suchanek (1953-2018) kojarzony jest z kilkoma miastami Śląska i Zagłębia: z Sosnowcem, Mysłowicami, Mikołowem, Gliwicami, ale nie z Bytomiem, w którym się urodził. Suchanek był poetą, ale także aktywnym animatorem życia kulturalnego i literackiego. W Sosnowcu był jednym z założycieli Piwnicy Literackiej Remedium, działającej w pierwszej połowie lat 80. XX wieku. W Gliwicach był animatorem środowiska literackiego skupionego wokół tamtejszego Klubu „Perełka”. W Mysłowicach założył teatr, w którym reżyserował sztuki (m.in. polskie prapremiery dramatów noblisty Josifa Broskiego) i organizował Biesiady Poetyckie, a w Mikołowie był jednym z inicjatorów powstania Instytutu im. Rafała Wojaczka. Niestety, nigdy niczego nie organizował w Bytomiu. Wydał 11 zbiorów poezji, w tym wybór wierszy, a w 2011 roku ukazała się krytyczno-literacka książka poświęcona jego twórczości, zatytułowana „Dlaczego Suchanek? Spojrzenia i interpretacje”.
Charakterystyczna postać
Częstym gościem w naszym mieście jest cztery lata młodsza od Suchanka Mirosława Pajewska – jedna z najbardziej charakterystycznych postaci śląskiego środowiska literackiego. Pajewska od urodzenia, czyli ponad 60 lat, mieszka w tym samym rodzinnym mieszkaniu w Rudzie Śląskim – Nowym Bytomiu. Ale urodziła się w Bytomiu, w szpitalu przy ul. Batorego. – Po prostu na porodówce w Rudzie Śląskiej nie było miejsca, więc mamę skierowano do Bytomia – opowiada Pajewska. – A dzisiaj jestem dumna, że w dowodzie osobistym mam zapisane: miejsce urodzenia – Bytom.
W tym miejscu pozwólmy sobie na dygresję. Wielu bytomian urodziło się w Rudzie Śląskiej-Goduli. Przede wszystkim dlatego, że w tamtejszym szpitalu ordynatorem był znany ginekolog-położnik dr Jerzy Pozowski, posiadający prywatny gabinet w naszym mieście przy ulicy Jainty. Swoje „prywatne” pacjentki kierował więc na swój oddział. W Rudzie Śląskiej urodził się na przykład poeta i satyryk młodszego pokolenia Bartłomiej Brede. Pajewska jest jedną z nielicznych osób, którą los pokoju kierował w dokładnie przeciwną stronę.
„Paja” jak Stachura
Mirkę Pajewską w środowisku literackim nazywają „Paja”. Być może jest jedną z ostatnich poetek, żyjących prawdziwym literackim życiem – jak kiedyś Edward Stachura albo Ryszard Milczewski-Bruno. Nie posiada konta w banku, ani profilu na Facebooku, pisze na maszynie, nie korzysta z internetu, jest właścicielką starodawnego telefonu komórkowego „z klawiszami”. Także życiorys ma literacko „pokręcony”. Kulturoznawstwo na Uniwersytecie Śląskim zaczęła studiować dopiero 8 lat po maturze. Studiów nigdy nie skończyła, za to pracowała w różnych miejscach: w banku, w piekarni, w browarze, w fabryce łożysk, a najdłużej chyba w fabryce samochodów małolitrażowych Tychach. Wśród tych miejsc jej pracy był także Młodzieżowy Dom Kultury przy ul. Powstańców Warszawskich w Bytomiu. – Tam właśnie nauczyłam się pisać na maszynie – wspomina poetka.
Pajewska przeszła przez różne trudne doświadczenia życiowe. Kiedy miała 33 lata, umarła jej matka. Została sama i zachorowała na chorobę, z którą długo musiała się zmagać. Poetką nie została od razu – teksty literackie zaczęła pisać późno, mając prawie 30 lat. Na początku była to proza – nagradzano ją za opowiadania, dopiero potem przyszły wiersze.
Swoją pierwszą książkę również wydała późno – w 2004 roku ukazał się jej debiutancki tomik „Krwiobieg”, a dwa lata później zbiór zatytułowany „Styksmat”. Pajewska jest poetką języka, odkrywa niebanalne znaczenia słów, dlatego książkę zatytułowała właśnie „Krwiobieg”, a nie „Krwioobieg”. Z kolei „Styksmat” to wymyślony przez nią neologizm, skrzyżowanie dwóch słów: stygmat oraz Styks, czyli mitologiczna rzeka, odgradzająca świat żywych od krainy umarłych. Kolejna jej książka to „Transfuzje”, a w końcu wybór wierszy „Podróż do drugiego pokoju” (2014).
Bezdomna między wierszami
Mirosława Pajewska lubi Bytom. Niemal co roku uczestniczy w naszym mieście w Turnieju Jednego Wiersza im. Stanisława Horaka. Dwukrotnie zdobyła na nim główną nagrodę i statuetkę Bytomskiego Pióra – w roku 2003 i 2013, była też laureatką innych nagród. Kilka lat temu wzięła udział w „kobiecej” imprezie zorganizowanej w Bytomskim Centrum Kultury. Był to „Poetycki zlot czarownic”, czyli wspólny wieczór autorski czterech poetek z naszego regionu: Haliny Dikty, Dominiki Górskiej, Marty Fox i Pajewskiej.
Trzy lata temu Pajewską spotkało kolejne trudne doświadczenie życiowe. Została eksmitowana ze swojego ukochanego rodzinnego mieszkania w Rudzie Śląskiej. Pomogli jej wówczas poeci z całej Polski: zebrali pieniądze na portalu zrzutka.pl na spłatę zadłużenia czynszowego, interweniowali u zastępcy prezydenta Rudy Śląskiej, który – jak twierdził – nie wiedział, że w jego mieście żyje taka poetka. Pomogła również Telewizja Katowice, której dziennikarka zrealizowała poświęcony Pajewskiej reportaż zatytułowany „Bezdomna między wierszami”.
MARCIN HAŁAŚ
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz