Zamknij

Obcy są wśród nas!

16:10, 10.04.2022
Skomentuj

Na Facebooku istnieje profil „Łowca obcych”, jest też strona internatowa o takiej samej nazwie. Można tam znaleźć informacje o gatunkach inwazyjnych w polskiej przyrodzie. Wiele z nich do środowiska naturalnego dostaje się wskutek ludzkiej niefrasobliwości. Na przykład częstym zjawiskiem jest wypuszczanie do stawów żółwi czerwonolicych albo ryb, które „przerastają” akwarium. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, iż takie działanie jest nie tylko szkodliwe dla środowiska, ale również stanowi przestępstwo w świetle polskiego prawa. Oczywiście winnego ukarać jest niezwykle trudno. Niemniej zjawisko jest powszechne, a informacje o piraniach w Zalewie Rybnickim (zrzuty z elektrociepłowni zapewniają tam wyższą temperaturę wody przez cały rok) nie były wcale żartem primaaprilisowym.

Ten wstrętny rak

Kilka lat temu „nawiedzeni” pseudoekolodzy promowali akcję „Uwolnij karpia”. Chodziło o wypuszczanie do stawów karpi kupionych w sklepie przed Bożym Narodzeniem. Dla ryb było – to wbrew pozorom – cierpienie: większość karpi ginęła wskutek zbyt szybkiej zmiany temperatury wody (z wiaderka przenoszono je do zimnej wody w naturalnym zbiorniku). Ale taka działalność stwarzała także zagrożenie ekologiczne – do środowiska naturalnego mogły być przenoszone także patogeny, z którymi właściciele stawów hodowlanych sobie radzą, a które dla ryb w „dzikiej” wodzie mogły stać się przyczyną chorób.

Najgorsi są jednak nieodpowiedzialni akwaryści, którzy do stawów i jezior uwalniają nie tylko ryby i żółwie, ale także akwariowe ślimaki i raki (w każdym przypadku jest to przestępstwo – porzucenie zwierzęcia domowego). Ślimaki i raki wypierają obce gatunki i przenoszą choroby, w tym tzw. raczą dżumę, przez którą – jak szacują przyrodnicy – w ciągu najbliższych 10 lat może nastąpić definitywne wyginięcie rodzimego raka szlachetnego (rzecznego).

Do niedawna rozpowszechnionym rakiem inwazyjnym był rak pręgowaty, teraz mamy także raka sygnałowego, luizjańskiego i markurkowatego. Ten ostatni jest szczególnie groźny, bowiem rozmnaża się partogenicznie – znane są tylko samice. Z jednego osobnika można otrzymać kilkaset nowych, przy czym młode już po ok. 2-3 miesiącach same produkują jaja. Rafał Maciaszek, prowadzący profil „Łowca Obcych” na Facebooku apeluje: – W przypadku obserwacji lub odłowu egzotycznej ryby w polskich wodach, proszę o kontakt – nie wolno jej uwolnić z powrotem do wody. Wszystkie obserwacje (w tym osobników martwych) proszę dokumentować fotografią i przesyłać wraz z datą i lokalizacją na prywatną wiadomość

Do niektórych gatunków inwazyjnych już przywykliśmy. Na przykład sumika karłowatego doskonale znają wędkarze, łowiący ryby w zbiorniku Nakło-Chechło czy chociażby w stawie Grota w Suchej Górze. Niewiele osób jednak wie, że wędkarz, który złowi gatunek uznany za inwazyjny, czyli np. wspomnianego sumika karłowatego – nie może wypuścić go z powrotem do wody, lecz musi uśmiercić. Coraz większym problemem są inne obce gatunki ryb w polskich wodach: trawianka i czebaczek amurski. Ten ostatni potrafi migrować nawet kanałami.

Dzień szakala

Ale gatunki inwazyjne to nie tylko ryby i raki, czy mrówki lub owady. To także zwierzęta bardziej spektakularne. Od lat znany w Polsce jest jenot – gatunek, którego do Europy przesiedlili z Syberii rosyjscy myśliwi. Ale w Polsce, w tym na Górnym Śląsku obecny jest także szop pracz, czyli gatunek amerykański. – Kwestią czasu, jest kiedy szopa pracza zaobserwujemy w Bytomiu – ocenia Roland Dobosz z Muzeum Górnośląskiego. – Może zresztą już jest obecny w bytomskich lasach, tylko nikt go nie zauważył. Różnica pomiędzy jenotem a szopem praczem jest taka, że jenot nie chodzi po drzewach, a szop pracz chodzi. Problem dla rodzimej przyrody jest zawsze podobny: jeżeli pojawia się w ekosystemie nowy drapieżnik, to rodzime gatunki nie potrafią przed nim się bronić.

O ile szop pracz „uciekł” z hodowli w Europie, o tyle wskutek ocieplenia klimatu przywędrował do nas... szakal. Pierwsze osobniki zaobserwowano już w Polsce. – Szakal jest już bardzo powszechny na Węgrzech – mówi Roland Dobosz. – W Polsce radzi sobie gorzej. I to nie tylko z tego powodu, że jednak wciąż mamy mróz w zimie, ale dlatego, że w naszym kraju występują rodzime wilki, które nie pozwalają szakalowi na ekspansję.

Barszcz powstrzymany

Gatunki inwazyjne to nie tylko zwierzęta, ale także rośliny. Kilka lat temu synonimem takiej obcej szkodliwej rośliny był barszcz Sosnowskiego – sprowadzony z Syberii, który w naszym cieplejszym klimacie wykazywał właściwości parzące. Rósł m.in. wzdłuż koryt górskich rzek. Udało się go powstrzymać, ale w jego miejsce „wepchnął” się jeszcze gorszy rdestowiec, który rozmnaża się zarówno przez nasiona, jak i kłącza. Barszcze są dużymi roślinami i ograniczono ich populację po prostu ścinając je zanim kwiaty zdążyły wykształcić nasiona. W przypadku rdestowca koszenie nic nie da, bo odrośnie, a w pobliżu rzek nie można stosować środków chemicznych.

Inny niezwykle już popularny gatunek inwazyjny to nawłoć kanadyjska z żółtymi kwiatami. Wygląda nawet ładnie, tyle że zarasta hektary łąk, nie dopuszczając tam żadnych innych roślin.

(Edytor)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%