Na czym polega istota, sens i zaleta tradycji? Na ciągłości jej trwania. Im tradycja dłuższa, tym cenniejsza. Tymczasem wydaje się, że w Bytomiu najtrwalszą tradycją jest to, że każda nowa ekipa władzy likwiduje tradycję z czasów poprzedniej władzy i ustanawia nową, własną, lepszą tradycję. Przynajmniej w sferze kultury.
Za prezydenta Piotra Koja (i jego zastępcy do spraw kultury Haliny Biedy) istniał cykl Krawiecka Art Pasaż, czyli - jak sama nazwa wskazuje - sobotnio-niedzielne koncerty na ulicy Krawieckiej. Miały one kulturalnie ożywić śródmieście, bo Krawiecka przylegała do Rynku, a po koncercie publiczność mogła pójść np. do okolicznych kafejek. Organizacja koncertów była logistycznie dość kłopotliwa, bo co tydzień na nowo trzeba było ustawiać scenę, instalować nagłośnienie i rozstawiać krzesła dla publiczności.
Potem przyszedł prezydent Bartyla i uznał, że Krawiecka jest za bardzo "elitarna". Więc zlikwidowano Art Pasaż, a wakacyjne koncerty przeniesiono do muszli koncertowej w miejskim parku. Organizowano tam festiwal pod nazwą Muzyka Narodów, który cieszył się sporą popularnością. Także z tego powodu, że muszla koncertowa - nie wiedzieć dlaczego po remoncie nazwana amfiteatrem - jest naturalnym miejscem do organizowania koncertów, posiada dużą scenę z zadaszeniem.
Po odejściu Bartyli festiwal Muzyka Narodów zakończył swój żywot tak samo jak kiedyś Krawiecka Art Pasaż.
Być może artyści śpiewający na wyspie, a publiczność stojąca na brzegu, albo scena na miniprzystani rowerów wodnych to pomysł na ciekawy, fajny koncert. Ale raczej na jednorazowy event, na coś ekstra, a nie na wszystkie kolejne występy niezależnie od wykonawcy i rodzaju muzyki. Tym bardziej, że - tak jak kiedyś na Krawieckiej - co tydzień trzeba dowozić i rozkładać nagłośnienie oraz krzesła.
Ale, widać, taka już w Bytomiu tradycja, że każda kolejna władza musi wprowadzać własną tradycję. Przynajmniej w dziedzinie letnich koncertów plenerowych.
0 0
Koncerty powinny być w muszli, nad stawkiem wcale nie ma dobrego nagłośnienia.