Użądlenie może być szczególnie groźne, jeżeli owad wpadnie do szklanki lub puszki z napojem. W ten sposób kilka lat temu zmarła użądlona w gardło znana polska aktorka. Jedno ukłucie w język lub gardło nawet u osoby nieuczulonej powoduje natychmiastową opuchliznę. W takiej sytuacji należy natychmiast obłożyć takie miejsce lodem i udać się na pogotowie ratunkowe po lek odczulający.
Roland Dobosz i Waldemar Żyła, entomolodzy z Działu Przyrody Muzeum Górnośląskiego mówią, że gorące i suche lato przyczyniło się do znacznego wzrostu populacji tych owadów. Zazwyczaj bowiem ich „wysyp” następuje raz na kilka lat. Brak deszczu i wysokie temperatury przez całą dobę przyczyniły się również do zmiany zwyczajów os.
Owady te budują gniazda w zamkniętych pomieszczeniach lub sporadycznie w ziemi. W tym roku gniazda pojawiają się nawet na zewnątrz budynków. Osy nie niepokojone nie atakują człowieka. Do użądlenia może dojść w kilku przypadkach, jeżeli osa zostanie przypadkowo przyciśnięta, w tym również po wypiciu jej razem z napojem. Śmiertelne ataki zdarzały się w trakcie likwidowania gniazd, a także w wyniku ludzkiej bezmyślności.
Waldemar Żyła podkreśla, że w przypadku likwidacji gniazda nie ma mowy o ekologii. Tymczasem zdarza się, że likwidowany rój razem z gniazdem jest wywożony do lasu w pobliżu ludzkich siedzib i tam pozostawiany. Jeżeli takie gniazdo zostanie zniszczone i zginą larwy, osy wpadają w furię i atakują wszystko, co pojawi się w pobliżu. Roland Dobosz w czasie pobytu w lesie, gdzie łowił owady, został zaatakowany przez takie właśnie owady. W jednej chwili został kilkakrotnie użądlony. Na szczęście nie jest uczulony na osi jad.
W naturalnych warunkach gniazdo powstaje dość powoli. Natomiast jeżeli rój zostanie pozbawiony swojej dotychczasowej siedziby, nad rekonstrukcją gniazda pracują wszystkie owady. Stąd w Bytomiu znany jest przypadek rodziny, która na dwa tygodnie wyjechała na wakacje, pozostawiając uchylone okno. Po powrocie domownicy nie mogli już wejść do swojego lokum, bowiem owady założyły sobie gniazdo w pokoju, przyczepiając je do firanki. Nie obeszło się bez interwencji straży pożarnej.
W jednym gnieździe może żyć od kilkuset do nawet kilku tysięcy robotnic. Przyrodnicy widzieli już gniazda wielkości kilkudziesięciu centymetrów. Przeciętne gniazda są wielkości 2-3 litrowego garnka.
Mimo inwazji os lekarze bytomskiego pogotowia ratunkowego nie odnotowali jak dotąd ani jednej interwencji związanej z groźnym dla życia użądleniem. Więcej problemów z osami mają tradycyjnie strażacy. Owady te są bowiem najbardziej dokuczliwe na przełomie lipca i sierpnia.
Od początku roku strażacy odnotowali 136 interwencji związanej z kąśliwymi owadami. 90 wyjazdów dotyczyło os, 35 szerszeni i 11 pszczół. Mimo upalnego lata liczba wyjazdów nie odbiega od wcześniejszych statystyk. Najwięcej próśb o pomoc napływa z centrum Bytomia oraz z Szombierek.
Owady zakładają gniazda zarówno w budynkach mieszkalnych, jak i w obiektach tzw. użyteczności publicznej. W trakcie likwidacji gniazd os i szerszeni strażacy używają takiego samego sprzętu jak pszczelarze. Postępowania z owadami uczył ich przez lata bytomski pszczelarz Henryk Wieczorek.
JACEK SONCZOWSKI
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu zyciebytomskie.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz