Zamknij

Bokser ucieka z PRL, Bytom robi za Londyn, a film się dobrze ogląda

09:27, 15.09.2024
Skomentuj

"Boksera" można oglądać od minionej środy. To pełen emocji dramat o marzeniach, miłości, a także wysokiej cenie jaką czasem trzeba zapłacić za spełnienie marzeń, a w zasadzie już za samo to, że się te marzenia ma. Ale przede wszystkim to zmyślona, lecz oparta na autentycznych losach wielu osób opowieść o utytułowanych polskich sportowcach, którzy uciekali z PRL i na Zachodzie starali się zrobić karierę, a także ułożyć na nowo życie. Jednym wychodziło i zostawali mistrzami, inny już nie i czasem trafiali na margines. 

Całość wyreżyserował Słoweniec Mitja Okorn. W rolach głównych oglądamy grającego boksera Jędrzeja Eryka Kulma oraz jego żonę Kasię, a więc Adriannę Chlebicką. Od razu powiedzmy, że ci młodzi aktorzy spisali się doskonale - Kulm sporo zrobił, by poznać tajniki boksu i nabrać masy mięśniowej. Obydwoje są przekonujący, autentyczni i mają to coś. Wykreowanym przez nich postaciom się wierzy, cierpi z nimi i wraz z nimi cieszy. Aktorstwo to w ogóle mocna strona "Boksera". Kapitalną formę prezentują także tarnogórzanin Eryk Lubos oraz Adam Woronowicz. Świetni są rodzice Jędrzeja: Michał Żurawski (zabrzanin) oraz Magdalena Walach.

Zawodnik z klubu Czarni

Nie spoilerując powiem, że Jędrzej ucieka z żoną na Zachód i dociera do Anglii. Podczas podróży okazuje się, że kobieta jest w ciąży. Młodzi muszą szybko stanąć na nogi, zdobyć pracę i zacząć spełniać swe marzenia. Oczywiście łatwo nie jest, życie stawia przed nimi wiele trudnych wyzwań, ale to już zobaczycie sami. 

A co ma z tym wszystkim wspólnego nasze miasto? Bardzo wiele. Jego nazwa pojawia się na ekranie już w pierwszych sekundach, a potem pada jeszcze wiele razy. Już walcząc na ringach bokserskich główny bohater jest przedstawiany jako przybysz z Bytomia. W Polsce ćwiczy w klubie Czarni, a logo na jego koszulce łudząco jest podobne do logo Szombierek Bytom, które sekcję bokserską przecież miało - jej podopiecznym był wszak prezydent Mariusz Wołosz. 

Bytom nie tylko słychać, ale też często i widać. Zwłaszcza od razu rozpoznawalny po charakterystycznych błękitnych ramach okien gmach IV Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Chrobrego przy placu Sikorskiego. Ale w filmie nie pełni on roli szkoły, lecz... siedziby londyńskiego klubu bokserskiego, do którego trafia bokser z Bytomia. Ring ustawiono w auli, w której 31 lat temu zdawałem maturę. Mocno ogrywane jest też wejście do naszego najpiękniejszego budynku oraz tylne wyjście z niego. 

Duża nobilitacja

Widać też urokliwy plac Klasztorny, który pojawia się w scenach rozgrywających się w czasach PRL. To po nim w wielkim aucie Eryk Lubos wiezie swego bratanka Eryka Kulma, opowiadając mu o tym, jak zachowuje się bokser. 

A tak naprawdę jak wyjawiła nam rzecznik prasowa bytomskiego Ratusza, Małgorzata Węgiel-Wnuk wedle początkowych założeń nazwa naszego miasta miała się w filmie nie pojawiać. - Zgłosiła się do nas ekipa z Open Mind Productions, która odpowiada za produkcję filmu. Wraz ze skautami poszukiwała ona plenerów do filmu. Pokazaliśmy im kilkanaście miejsc na terenie miasta, wsparliśmy ich w poszukiwaniu statystów i zdobyciu wiedzy o rozwoju boksu na Górnym Śląsku. Bardzo dobrze się nam współpracowało. W efekcie oni stwierdzili, że umieszczą akcję w Bytomiu, a w nie w jakimś nieokreślonym miejscu na Śląsku. To dla nas bardzo duża nobilitacja. Poza tym cieszymy się z tego, że wykorzystane przestrzenie w większości zagrały kluby bokserskie w Londynie, a nie komunistyczną Polskę - mówi Węgiel-Wnuk.

To dobra promocja naszego miasta

- Przede wszystkim jestem zadowolony z tego, że w filmie pojawia się tyle wątków i dialogów dotyczących Bytomia. Chcąc ulokować nasze miasto w komercyjnym filmie, musielibyśmy bez wątpienia wyłożyć ogromne pieniądze. W "Bokserze" jesteśmy dzięki naszemu zaangażowaniu w powstanie filmu, pracy i przede wszystkim pomysłowości. Producent Maciej Kawulski wiele razy publicznie dziękował nam i mnie osobiście za daleko idącą pomoc. Powtarzał, że takiego wsparcia ze strony miasta nigdy jeszcze nie miał podczas kręcenia filmu i dlatego chętnie tu wróci, by realizować kolejne projekty. Sam film jest moim zdaniem dobry i wciągający. Zawiera sporo elementów śląskich i bytomskich. Jest bez wątpienia dobrą promocją naszego miasta - mówi Mariusz Wołosz, prezydent Bytomia. 

Filmowcy lubią Bytom

 "Filmy nakręcone w Bytomiu lub o nim opowiadające" - taka praca naukowa (gdyby tylko ktoś ją napisał) liczyłaby wiele stron. Filmowcy lubią nasze miasto, często się tu pojawiali i często tworzyli filmy, w których o Bytomiu się mówi. Wiele razy były to te największe obrazy polskiego kina, na przykład "Sól ziemi czarnej", czy "Perla w koronie". Bytomskie kadry mamy też w "Angelusie", "Barbórce", "Benku", "Co słonko widziało", "Hienie", "Klubie włóczykijów", "Popiełuszko. Wolność jest w nas", czy "Ptaki, ptakom". Niedawno na terenie Koksowni Bytom swój nowy film robiła Kasia Adamik, która wcześniej także na Bobrku umieściła sceny swego "Boiska bezdomnych". A jeśli chodzi o koksownię, to pod koniec lat 80. minionego wieku powstały tu kadry "Triumfu ducha" z Wilemem Dafoe. Do tego dochodzą seriale, choćby "Rodzina Kanderów". Niedawny serial "Pakt" opowiada o prezydencie Bytomia, u nas częściowo powstawał serial "1983".

(Tomasz Nowak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%