Pięciu nietrzeźwych kierowców zatrzymali bytomscy policjanci podczas jednej tylko akcji przeprowadzonej na ulicach naszego miasta. Jeden dodatkowo prowadził mimo sądowego zakazu.
Akcja nosiła nazwę "Trzeźwość" i miała na celu nie tylko wyłapanie tych jeżdżących na podwójnym gazie, ale także osoby będące pod wpływem środków odurzających, bo i one nierzadko zasiadają za kółkiem. Jedni i drudzy zupełnie nie liczą się z konsekwencjami swej nieodpowiedzialności, stwarzając dla siebie oraz co ważniejsze dla innych śmiertelne zagrożenie.
Trzech wpadło na Miarki
Za zatrzymywanie losowo wybranych samochodów do kontroli zabrali się policjanci z drogówki oraz mundurowi z komisariatów. Pierwsza trójka pijanych kierowców wpadła na ulicy Miarki. Zatrzymano tam 40-latka poruszającego się fordem, który miał prawie pół promila alkoholu w organizmie. W przypadku o 5 lat młodszego mężczyzny siedzącego za kierownicą volkswagena alkomat wskazał przeszło pół promila alkoholu. I wreszcie 33-latek kierujący toyotą miał w organizmie prawie promil.
Z kolei na ulicy Wrocławskiej stróże prawa zatrzymali 46-latka. Jak wykazało badanie kierowca audi w organizmie miał niespełna pół promila alkoholu. Piąty złapany podczas akcji wpadł na ulicy Ostatniej. Jak się okazało był recydywistą, kolejnym z potwierdzających swym zachowaniem, że system karania za jazdę po pijanemu zupełnie u nas nie działa lub w najlepszym razie mocno szwankuje. 54-latek kierujący renaultem był bowiem nie tylko nietrzeźwy (alkomat wskazał ponad pół promila), ale też widniał w policyjnych kartotekach. Za takie samo złamanie prawa tarnogórski sąd swego czasu wydał mu już zakaz prowadzenia.
Większość jest bezkarna?
Cała piątka straciła prawo jazdy (ten ostatni po raz drugi) i może teraz trafić za kratki. A nam pozostaje wykonanie mogącej zmrozić krew w żyłach symulacji. Jeśli podczas jednej tylko akcji funkcjonariusze zatrzymują piątkę nietrzeźwych, to ilu naprawdę jeździ ich każdego dnia na naszych ulicach, licząc na bezkarność? Swego czasu doświadczony, wieloletni policjant bytomskiej drogówki przyznał, że w sidła wpada co dziesiąty. Nawet jeśli był zbyt wielkim pesymistą, to i tak mamy się czego obawiać.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Tomasz Nowak [email protected]