Rzeczycki od kilkunastu lat mieszka poza Śląskiem, jednak dzieciństwo i młodość spędził w Bytomiu. W naszym mieście chodził do przedszkola i Szkoły Podstawowej nr 51 – wówczas jeszcze im. Bolesława Bieruta. Potem ukończył I Liceum Ogólnokształcące im. Jana Smolenia i studiował na Uniwersytecie Śląskim. Jako student odbył praktykę dziennikarską w redakcji „Życia Bytomskiego”. Wówczas był już członkiem radiowego kabaretu Zespół Adwokacki Dyskrecja.
Kabaret i poezja
Dyskrecja, w której występowali katowiccy aktorzy, miała comiesięczne audycje w Programie Trzecim Polskiego Radia. Kabaret prowadzili wspólnie: poeta Andrzej Błaszczyk z Częstochowy oraz kompozytor i realizator dźwięku Zbigniew Malecki z Katowic. – Po prostu zadzwoniłem do Radia Katowice, potem przywiozłem im swoje teksty i ocenili, że się nadają – wspomina Rzeczycki. – Część tekstów satyrycznych dla Dyskrecji pisałem w pojedynkę, a część w duecie z dwa lata ode mnie młodszym kuzynem Arturem Ganszyńcem z Tarnowskich Gór, który później dał się poznać jako główny twórca scenariusza komputerowej gry fabularnej Wiedźmin.
Rzeczycki nie tylko był autorem tworzącym teksty dla Zespołu Adwokackiego Dyskrecja. Grupie tej poświęcił swoją pracę magisterską. Po kilku latach „zaliczył” jeszcze jeden epizod związany z kabaretem radiowym. W 2004 roku pisał teksty do comiesięcznej audycji radiowej Kabaretu Długi, również nadawanej w radiowej Trójce. A na przełomie lat wieków prowadził rubryki satyryczne w śląskiej prasie – w tygodnikach „Wieczór” oraz „Nowe Echo”. Satyry nie porzucił do dnia dzisiejszego – od 10 lat publikuje stały felieton „Z buta frant” w tygodniku „Warszawska Gazeta”.
Równocześnie dał się poznać jako poeta – kilkakrotnie otrzymywał nagrody i wyróżnienia na Turnieju Jednego Wiersza im. Stanisława Horaka. – Nadal jestem poetą i satyrykiem – mówi Rzeczycki. – Jeśli ktoś raz się nauczył skoków narciarskich, jazdy na rowerze czy pisania wierszy, to umiejętności takiej się nie pozbywa, nawet jeśli przez dłuższy okres nie uprawia tego fachu.
Góry i podziemne trasy
Ale w ostatnich kilkunastu lat najbardziej znany jest jako autor książek o tematyce górskiej i turystycznej. Jego pierwsza praca ukazała się w roku 2004 i była to od razu monografia zatytułowana „Góry Polski”. – W 2000 roku Joanna Brol, znajoma z Tarnowskich Gór, powiedziała mi, że jest coś takiego jak Korona Gór Polski – wspomina Rzeczycki. – Zacząłem więc chodzić po górach, żeby wejść na najwyższe szczyty 28 pasm górskich w naszym kraju. I wtedy przekonałem się, że osoby określające tę koronę popełniły trochę błędów. Że na przykład bezsensowny jest podział na Góry Złote i Góry Bialskie, gdyż te drugie de facto są częścią Gór Złotych. Albo, że Chełmiec wcale nie jest najwyższym szczytem Gór Wałbrzyskich. Wpadłem więc na pomysł napisania książkę, zawierającej zbiór informacji i ciekawostek na temat 28 pasm górskich Polski.
Następnie Tomasz Rzeczycki opublikował trzytomową monografię pt. „Podziemne trasy turystyczne Polski.” Najbardziej zainteresował się jednak Sudetami, czego owocem były kolejne książki: „Zagadka drogi Sudeckiej” oraz „Utracone Sudety”. – Wertowałem dalej stare gazety i czasopisma, robiąc notatki – mówi Rzeczycki. – Przejrzałem praktycznie wszystkie dostępne w polskich bibliotekach egzemplarze dzienników dolnośląskich z lat 1945-1990 oraz tygodników ukazujących się na terenie Sudetów w tamtym okresie. Mam za sobą dwanaście lat kwerendy w Archiwum Straży Granicznej, obejmującej akta Łużyckiej Brygady WOP i Sudeckiej Brygady WOP. Sporo wertowałem też akt dotyczących powojennej turystyki w Sudetach, znajdujących się w zasobach archiwów państwowych w Jeleniej Górze, Wrocławiu, Kamieńcu Ząbkowickim. Korzystałem też nieraz z Archiwum Akt Nowych w Warszawie.
Turysta, który jeździ pociągiem
Właśnie ukazała się nowa sudecka książka Tomasza Rzeczyckiego pt. „Tajny obiekt. Kryptonim J. G.”. Dotyczy ona historii kopalni uranu, jaka powstała w Sudetach wkrótce po zakończeniu wojny. Dzisiaj zakład ten już nie istnieje. Kiedy kopalnia funkcjonowała, była obiektem ściśle tajnym i niewiele osób miało tam wstęp. Miała bowiem poszukiwać uran na potrzeby programu atomowemu, jaki realizował Związek Sowiecki. Tomaszowi Rzeczyckiemu na podstawie archiwaliów udało się jednak odtworzyć jej losy.
Rzeczycki obszedł wszystkie opisywane przez siebie pasma górskie i podziemne trasy. Od lat po Polsce podróżuje... pociągami. – Jako dziecko byłem wszędzie wożony przez rodziców samochodem – opowiada pisarz. – Czy to na wakacje, czy w odwiedziny do cioci albo babci. Nawet do Grecji i do Turcji rodzice wzięli nas samochodem. Prawo jazdy uzyskałem jeszcze jako uczeń liceum. Kolej poznałem dopiero na studiach i stwierdziłem, że jest to niezwykle wygodne. Wsiadam, jadę i nie martwię się o to, czy pojazd się popsuje, czy ktoś w niego stuknie. W pociągu nie trzęsie, tak jak w autobusie czy w samochodzie. Mogę czytać, obierać jabłka, pójść do toalety umyć ręce, mam sporo miejsca, nie krępują mnie pasy bezpieczeństwa.
Komunikacja kolejowa i autobusowa stała się kolejnym obszarem zainteresowań Rzeczyckiego. Ale to już inna opowieść.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz