Zamknij

Letnia przygoda z wędką

16:21, 20.07.2014
Skomentuj

Wędkarstwo morskie to zupełnie inna jakość niż zabawa na wodach śródlądowych. 15 kilometrów od brzegu, zapach morza, wiatr i fale, krzyk mew – wszystko składa się na naprawdę niepowtarzalne przeżycie. No, i połowy. Kiedy miałem wypłynąć w pierwszy rejs – zapytałem znajomego, jakich wyników można się spodziewać. Otrzymałem odpowiedź, że bywa różnie – raz pada kilkanaście, raz kilkadziesiąt ryb. Dość naiwnie – jak się okazało – pomyślałem, że chodzi o połów wszystkich wędkarzy na niewielkim kutrze. Tymczasem w czasie dobrego rejsu kilkadziesiąt ryb można wyciągnąć samodzielnie

Jesteśmy nad morzem, chcemy wybrać się w rejs wędkarski. Dziesięciogodzinna eskapada kosztuje 150 złotych. Zazwyczaj jest w tym około 5 godzin efektywnego łowienia oraz 5 godzin dopłynięcia na łowisko i powrotu. W Łebie, która nie bez podstaw jest uważana za jedną ze stolic wędkarstwa morskiego nad Bałtykiem, można się z marszu zapisać na rejs. Jednak przed wyborem jednostki – warto kilka godzin „posiedzieć" w Internecie i poczytać fora wędkarskie. Nie wystarczy bowiem wsiąść na statek – chodzi o to, żeby trafić do dobrego szypra, który potrafi rybę znaleźć. Inaczej możemy sobie zafundować rejs nie tyle wędkarski, co wycieczkowy. Tutaj uwaga – na najlepsze kutry bardzo trudno „załapać się" w ostatniej chwili.

Warto zainwestować około 300-400 złotych w sprzęt. Na kutrze można co prawda pożyczyć uzbrojoną wędkę – jednak takiego rozwiązania nie polecam. Jeżeli wypływamy po raz pierwszy i będziemy się uczyć – warto mieć w rękach dobry zestaw, a nie zdawać się na loteryjkę. Wypożyczyć możemy bowiem także wędkę o sprawności kija od miotły. Nie należy również do przyjemności utrata kilkukilogramowej ryby, bo pożyczona plecionka była akurat przetarta. Dlatego lepiej zaopatrzyć się we własny nowy sprzęt – tak samo jak nie warto uczyć się jeździć samochodem, który ma zatkany gaźnik i co chwilę szarpie lub gaśnie.

W sklepie wędkarskim sprzedawca doradzi nam, co warto kupić. Kij o ciężarze wyrzutu 200 gramów to wydatek rzędu 100-150 złotych, podobnie jak kołowrotek: dedykowany wędkarstwu morskiemu lub karpiowy. Do tego plecionka – o wiele lepsza niż żyłka, która plącze się i jest rozciągliwa, co sprawia, że łowiąc na głębokości 30-50 metrów przestajemy czuć pilkera. Pilker to rodzaj błysku, który podrywa się od dna na wysokość ok. 50 cm. Wówczas ryba ma uderzyć. Dopełnieniem zakupów są końcowe przypony z przywieszkami. Jak się łowi i holuje ryby metodą tzw. pompowania – podpatrzymy na kutrze, obserwując bardziej doświadczonych wędkarzy.

Celem wędkarskich wypraw z portów w Łebie lub Władysławowie są dorsze. W czasie wakacyjnych miesięcy nie będziemy łowić największych sztuk – gdyż te przemieściły się w głębsze rejony Bałtyku, gdzie odbywają tarło. Trwa ono w Bałtyku od marca do sierpnia; najlepsze wyniki wędkarskie dają więc połowy w miesiącach jesiennych, zimowych i wczesnowiosennych. Jednak z powodu warunków pogodowych – najprzyjemniejsze rejsy można odbyć latem. Wtedy również jest szansa na metrowe dorsze, będą one jednak chudsze od tych późnojesiennych – bo trafią nam się osobniki, które niedawno wróciły z tarła.

Każdy kuter wyposażony jest w echosondę. To daje gwarancję połowu – szyper „szuka" ławicy, a potem na nią napływa. Wówczas na pokładzie rozlega się syrena – znak, że można rozpocząć połów. Dwa sygnały dźwiękowe oznajmiają koniec łowienia. Kuter albo w czasie dryfu „spłynął" z ławicy, albo rozpierzchła się ona i konieczne jest nowe napłynięcie. Echosonda to nie wszystko – potrzebny jest jeszcze „nos szypra", który musi wiedzieć, gdzie szukać. Nie tylko ławicy, ale i większych sztuk. W ubiegłym roku zdarzyło mi się odbyć dwa rejsy dzień po dniu na różnych jednostkach. W pierwszym dniu na haki trafiały przede wszystkim „bolki" (ryby do 40 cm), w drugim – padały raz po raz sztuki powyżej 80 cm.

Kiedy pływa się z najlepszymi szyprami, można uświadczyć także takich widoków: na jednej burcie wszyscy wędkarze równocześnie ciągną tercety, czyli trzy ryby na wędce. Zestaw do wędkarstwa morskiego składa się bowiem ze stalowego pilkera udającego rybkę, uzbrojonego w kotwiczkę, oraz dwóch przywieszek, składających się z pojedynczego haczyka „przyozdobionego" gumowym twisterem lub „raczkiem". Zestawy takie można kupić w całości – cena około 5 zł za komplet.

Zatem – w morze. Wszystkim potencjalnym bałtyckim naśladowcom Ernesta Hemingwaya na zakończenie dedykuję dwie rady. Po pierwsze – proszę pamiętać, że wędkarski rejs w morze to nie tylko relaks, ale też ciężka praca. Osoby bez treningu odczują go w mięśniach rąk oraz nóg. Po drugie – jeżeli ktoś ma kłopoty z chorobą morską, powinien pamiętać o żelaznej zasadzie: 2 tabletki awiomarinu na godzinę przed wypłynięciem z portu i dwie kolejne po 5 godzinach.

(Marcin Hałaś)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

Adam DardaAdam Darda

0 0

Witam, trzeba zaznaczyć, że są limity połowowe. Ponieważ łowimy na podstawie sportowego pozwolenia na połów (takie ma szyper), to możemy oficjalnie złowić i zabrać ze sobą 7 sztuk dorsza (na 1 wędkującego). te limity są przekraczane i coraz częściej odbywają się kontrole. Za przekroczony limit odpowiada szyper. Le i tak zabawa przednia. Polecam również troling - złapać łososia, ehhhhh

11:01, 31.07.2014
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Marcin HałaśMarcin Hałaś

0 0

Pisałem o tym obszernie:
Jednak polski urzędnik jeśli tylko ma okazję - musi psuć. Zgodnie z rozporządzeniem ministra rolnictwa z dnia 9 lipca 2004 r w sprawie szczegółowego sposobu i warunków prowadzenia połowów w celach sportowo-rekreacyjnych oraz wzorów sportowych zezwoleń połowowych – polskich wędkarzy morskich obowiązuje dzienny limit połowu dorsza w wysokości 7 sztuk. Taki przepis to absurd podwójny. Po pierwsze – limit nie obowiązuje wędkarzy w innych nadbałtyckich krajach, należących do Unii Europejskiej. Doprowadza to do kuriozalnej sytuacji. Proszę sobie wyobrazić: obok siebie płyną dwa kutry, specjalizujące się w wędkarstwie morskim. Jeden pod polską banderą wypłynął z Rewala, drugi jest własnością niemieckiego armatora i wypłynął z niemieckiego portu. Na obu znajdują się polscy wędkarze. Ci na polskim kutrze, chcąc pozostać w zgodzie z polskim prawem, powinni zaprzestać połowu po wyciągnięciu 7 ryb. Ich koledzy na niemieckiej łajbie mogą w tym samym miejscu złowić choćby po sto dorszy.
Zarządzenie ministra rolnictwa – gdyby było literalnie przestrzegane – praktycznie „demoluje” branżę gospodarki turystycznej, zajmującą się wędkarstwem morskim. Rejs ma trwać bowiem 10 godzin. Jeżeli jednak zdarzy się, że po pół godzinie połowu wszyscy wędkarze wyczerpią już limit – co powinien uczynić szyper w takiej sytuacji? Zawrócić statek do portu i wrócić wędkarzom pieniądze za część rejsu, który trwał tylko 5 godzin? W tej sprawie do komisji sejmowej „Przyjazne Państwo” kilka lat temu pisali przedstawiciele Stowarzyszenia Armatorów Jachtów Komercyjno- Sportowych, zwracając uwagę, że: „wielu armatorów nie tylko wykupuje licencje połowowe w innych krajach (np. Dania) i w ten sposób omija polski limit zasilając budżety innych krajów, ale zaczynają rejestrować zarówno jednostki jak i swoje firmy w innych państwach UE. Odpowiedzią państwa są represje w postaci częstych i przypominających akcje antyterrorystyczne kontroli Straży Granicznej (funkcjonariusze w kominiarkach uzbrojeni w broń podjeżdżają do jednostki z piskiem opon – trudno to nazwać atrakcją turystyczną).”
Prawie 2 lata temu w tej sprawie interpelował do ministra rolnictwa poseł Jacek Kasprzyk. Odpowiedział mu sekretarz stanu w ministerstwie rolnictwa Andrzej Bura: „Aktualne zmiany w kształtowaniu nowej wspólnej polityki rybackiej UE wymuszają na krajach członkowskich UE nowe podejście do racjonalnej i odpowiedzialnej gospodarki żywymi zasobami mórz oraz kontroli i monitorowania działalności rybackiej. Sprawa limitowania połowów sportowo-rekreacyjnych powinna być poprzedzona badaniami naukowymi, a w chwili obecnej, przy ograniczeniach nałożonych na budżet państwa, brak jest możliwości ich przeprowadzenia.” Trudno o bardziej kuriozalne tłumaczenie. Warto zapytać: dlaczego wspólna polityka rybacka ma wymuszać coś na Polsce, jeśli nie wymusza tego na Niemczech lub Danii? I dlaczego, skoro ministerstwo przyznaje, że nie wie, czy limitowanie połowów rekreacyjnych ma sens (nie przeprowadzono w tej sprawie żadnych badań) to ustanawia takie limity?

17:32, 31.07.2014
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Marcin HałaśMarcin Hałaś

0 0

Co do trollingu - kutry nastawione na połów dorsza zbyt szybko rwą na łowisko, aby zastosować tę metodę.

17:33, 31.07.2014
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%