Zamknij

Żegnamy trenera Emila Nikodemowicza

08:36, 10.06.2013
Skomentuj

Z mowy, gestu, urody i prezencji stuprocentowy lwowiak. Urodzony w mieście nad Pełtwią w 1929 roku, skąd jako nastolatek z rodziną i falą wygnańców przybył do Bytomia. Młody Kresowianin nie mógł prędzej czy później nie trafić do Polonii. Tak też stało się z „Milem”. Spoglądam na skład pierwszej drużyny Polonii pod wodzą Alberta Mauera w hokejowym sezonie 1948/1949. Wśród ówczesnych sław na liście napastników widnieje nazwisko Emila Nikodemowicza. Potem bronił barw Piasta Cieszyn, OWKS czyli Wawelu Kraków i Górnika Katowice. Przed 60 laty zaliczył występy w kadrze narodowej seniorów oraz na Akademickich Mistrzostwach Świata. Zawodniczą karierę zakończył w macierzystym klubie. 

Również w Bytomiu rozpoczął trenerski etap sportowego żywota. Przyniósł Mu szczególny splendor. 15 lat prowadził Baildon Katowice, który za Jego kadencji w latach 70. wielokrotnie stawał na podium. Od 1978 do 1989 znów szkolił Polonię. Z przerwą na jeden sezon w niemieckim EC Braunlage. W Polonii przejął pałeczkę po swym młodszym bracie Tadeuszu, z którym utworzyli w klubie oraz w reprezentacji Polski niezapomniany, świetnie uzupełniający się trenerski duet. Pod ich skrzydłami niebiesko-czerwone bractwo z ul. Pułaskiego najpierw awansowało do najwyższej ligi. Potem czterokrotnie sięgnęło po najwyższe trofeum. 

Po zdobyciu w 1989 roku czwartego mistrzostwa Polski, obaj szkoleniowcy udzielili wywiadu naszej gazecie. Emil Nikodemowicz powiedział wówczas z przekąsem: „Chyba Polonia, jako mistrz, niektórym przejadła się. Liczono, że w tym roku złoto zdobędzie ktoś z grupy Janów, Katowice, Sosnowiec, Tychy. A tu tymczasem znowu my.” Potem niespodziewanie dla kibiców „Milu” przeniósł się do Zagłębia Sosnowiec. Ale ostatnie sezony trenowania znów należały do Polonii. 

Szefostwo Polskiego Związku Hokeja na Lodzie kilkakrotnie doceniało szkoleniowe umiejętności Emila Nikodemowicza. Już w latach 60. został przybocznym kierującego wówczas reprezentacją Polski Zdzisława Masełki, swego starszego kolegi z drużyny Polonii. Asystował trenerowi Józefowi Kurkowi, gdy Polska robiła furorę na odbywających się w 1976 w „Spodku” mistrzostwach świata oraz Czesławowi Borowiczowi na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Lake Placid. Cztery lata później sam poprowadził biało-czerwonych na igrzyskach w Sarajewie. W latach 1989-1990 trenował kadrowiczów, mając u boku brata Tadeusza. Jeszcze w 1993 powierzono Mu reprezentację młodzieżową. Po finiszu trenerskiej działalności nie przestał z zainteresowaniem obserwować poczynań swego zespołu. Uczestniczył też w klubowym życiu. Swych podopiecznych znów poprowadził  do boju podczas pamiętnego „Meczu Gwiazd” w 2004. 

Gdy spotykaliśmy się na zawodach, opowiadał o początkach hokeja w Bytomiu, o lwowskich sławach sportu. Przede wszystkim wracał myślami do złotego okresu bytomskiego hokeja. Mimochodem rozmowa schodziła na legendarny notes trenera „Mila”, w którym zapisywał hokejowe mądrości i sporządzał codzienny reżim zajęć zawodników Polonii. Wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. Łącznie z indywidualnym menu zawodników. Biada temu graczowi, którego w porze odpoczynku spotkał w mieście. Wspominał o wyjazdach do ośrodka szkoleniowego „sbornej” na Białorusi. Ubolewał nad upadkiem polskiego hokeja, brakiem podstawowych umiejętności łyżwiarskich młodego pokolenia. Denerwował się, gdy amatorska drużyna Polonii wysoko wygrywała z SMS Sosnowiec, będącym niespełnioną wylęgarnią reprezentacyjnych talentów.

Ostatni raz Emil Nikodemowicz pojawił się publicznie na gali z okazji 90-leciu Polonii. Zmieniony na twarzy. Mimowolnie uciekłem ze wzrokiem. Ale On z daleka mnie poznał, pozdrawiając charakterystycznym ruchem głowy. Jego oczy znów błyszczały, jak wtedy, gdy będąc już na trenerskiej emeryturze, w przerwach meczów opowiadał o starych dobrych hokejowych dekadach. Od tamtego czasu Go nie widziałem. Dochodziły do mnie lakoniczne informacje o pogarszającym się stanie zdrowia. Dopiero co wspominaliśmy w koleżeńskim gronie czasy „Mila”.  3 czerwca zmarł.

(Witold Branicki)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

AdrianAdrian

0 0

Ciekawe jak zareagują p. Paszko i Kostek, o samej wdowie p. Pańczyk-Pozdziej, nie wspominając, gdy przeczytają nekrolog w dzisiejszym ŻB. Niby cytat ks. Twardowskiego: "Śmieć jest tajemnicą Boga, nie naszą". Waszą tajemnicą jest, jak można takiego "wielbłąda" zrobić...

16:25, 10.06.2013
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%