Decyzje administracyjne podjęte przez dyplomatów wielkich mocarstw z jednej strony rozdzieliły wiele górnośląskich rodzin, skomplikowały ich codzienne życie zmuszając do przekraczania granic i przez sztucznie podzieloną komunikację utrudniły podróżowanie, a z drugiej stworzyły okazję do zarobku poprzez przemyt. Do Niemiec szmuglowano gęsi i półtusze wieprzowe, do Polski zaś tytoń, cukier, spirytus czy artykuły przemysłowe, takie jak m.in. kamienie do zapalniczek.
Niemieckie domki zwane fińskimi
Otoczenie Bytomia granicami z trzech stron skomplikowało też rozwój urbanistyczny miasta. Wymusiło to obranie nowego kierunku rozbudowy w stronę Zabrza.
- Wcześniejsza oś urbanistyczna sprzed I Wojny Światowej przebiegała przez obecny Rynek czy Plac Akademicki. Konieczna była zmiana tej koncepcji urbanistycznej. Było duże zapotrzebowanie na mieszkania i w ten sposób w pustych wcześniej przestrzeniach powstawały takie osiedla jak Grossfeld czy Kleinfeld - opowiada Dariusz Pietrucha.
Z kolei wzdłuż terenów granicznych, obecnie w Łagiewnikach, Szombierkach na osiedlu Arki Bożka czy w Miechowicach powstawały osiedla istniejących do dziś drewnianych domków.
Zachowane w najbardziej pierwotnej formie domki niemieckie znajdują się pomiędzy Bytomiem, a Piekarami Śląskimi na ul. Kwiatowej i Kędzierzyńskiej. W tamtym rejonie do dziś istnieje też budynek polskiej straży granicznej. - Tam też ustawiłem z kolegą tablicę informującą o tym, że w tym miejscu było przejście graniczne oraz replikę słupka granicznego - dodaje Pietrucha.
Polski i niemiecki tunel
Niezależnie od zaburzenia koncepcji urbanistycznej ówczesnego Bytomia, miasto wiele zyskało w tamtych czasach pod względem architektonicznym i komunikacyjnym. Wszystko dlatego, że władze Rzeszy dążyły do uczynienia z niego wizytówki Niemiec.
- To oczywiście budynek dworca kolejowego, jak również gmach dzisiejszego muzeum na Placu Sobieskiego oraz kryta pływalnia czy budynek Kina Gloria na Rynku, wzorowany na amerykańskich drapaczach chmur. Rozwijała się niesamowita, modernistyczna architektura - opowiada Dariusz Pietrucha.
Aby dojechać z Chorzowa (wówczas Królewskiej Huty) do Piekar Śląskich, tramwaj linii 10 musiał przejechać przez Rozbark, który należał do Niemiec.Tramwaje tranzytowe były zamykane i plombowane na granicy w Łagiewnikach i pod eskortą niemieckiego celnika przejeżdżały do Szarleja, gdzie wagony otwierano.
Podzielony był również nadgraniczny dworzec kolejowy zbudowany w 1929 r. z ruchem tranzytowym i osobowym pociągów z Polski.
Z drugiego i trzeciego tunelu, które były niemieckie można było bezpośrednio wyjść do miasta bez kontroli celnej. - To jedyny taki nietypowy dworzec jaki znam - dodaje Pietrucha.
Górnośląskie fortyfikacje
Sytuacja na granicy zaostrzyła się szczególnie w latach 30. Odzwierciedleniem rosnącego napięcia tuż przed wybuchem II wojny światowej na podzielonym granicami Górnym Śląski była budowa fortyfikacji. Po polskiej stronie powstało wówczas 200 obiektów obronnych tworzących tak zwany Obszar Warowny "Śląsk".
Fortyfikacje wyrastały również po niemieckiej stronie granicy. Tylko w 1939 r. Niemcy wybudowali ponad 30 obiektów, tworząc pozycję górnośląską.
Górnośląskie życie na granicy zakończyło się bezpowrotnie po agresji Niemiec na Polskę. Do dziś jednak pozostało w Bytomiu i sąsiednich górnośląskich miastach wiele artefaktów i obiektów z tamtych lat.
Komentarze