Drugiej takiej Halki nie było w Polsce

Wybitna sopranistka, niesamowita artystka, a przy tym ciepła, kochająca mama, która relaksowała się w ogródku działkowym i przy gotowaniu – taką prof. Stanisławę Marciniak– Gowarzewską wspomina jej córka, Regina Gowarzewska.

  • Data:
  • Autor: Małgorzata Himmel

ŻB: – Czy można nazywać Twoją mamę śląską Marią Callas?

Regina Gowarzewska: – Nie przesadzałabym, bo Callas była tylko jedna. Ale faktem jest, że przez jej współczesnych krytyków była nazywana najlepszą Halką w Polsce. To bardzo duże wyróżnienie i faktycznie mama była nieprzeciętną śpiewaczką. Występowała w całej Polsce, głównie w filharmoniach, ale jej macierzysta scena mieściła się w bytomskiej Operze. Głos miała wspaniały, dlatego od samego początku dawano jej główne role. To wielka rzadkość, ale jej debiut na scenie to od razu była główna rola w „Madama Butterfly”. Potem przez 26 lat swojej kariery zasłynęła rożnymi, pierwszoplanowymi partiami. Moja mama na pewno była gwiazdą w świecie opery. Zdobyła wiele wyróżnień i nagród na konkursach krajowych i zagranicznych, jej talent był powszechnie znany i doceniany. Z czasem zaczęła swoją wiedzę wokalną przekazywać kolejnym pokoleniom. Wykształciła wielu znakomitych śpiewaków operowych, a w 1995 roku przyznano jest tytuł Pedagoga Roku.

ŻB: – Jak zaczęła się jej kariera?

RG: – Mama pochodziła z Tarnopola, obecnie to teren Ukrainy. Tuż po wojnie w ramach repatriacji przyjechała razem z rodzicami jako 14-letnia dziewczyna do Kędzierzyna – Koźla. Po skończeniu nauki zaczęła pracować w biurze w kędzierzyńskich Azotach. Zawsze uwielbiała śpiewać i występowała na wszystkich akademiach. Po jeden z jej występów przyszedł do niej ktoś i powiedział, że w Gliwicach jest średnia szkoła muzyczna i powinna tam się zapisać. Pojechał tam, ale sama nie wiedziała czego chce. Przypadkiem usłyszała lekcję śpiewu i pomyślała, że to chyba jest właśnie to. I tak się zaczęło. Skończyła u pani prof. Adrianny Lenczewskiej tę szkołę, a potem , też u niej, studiowała w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Katowicach. Wielokrotnie chciała przerwać naukę, bo trudno jej było pracować w Kędzierzynie i jednocześnie uczyć się śpiewu w Gliwicach. Ale jakoś zawsze pani profesor udawało się ją nakłonić, by nie rezygnowała. I całe szczęście.

ŻB: – Skoro mama była często w rozjazdach, nie brakowało Ci jej na co dzień?

RG: – Ona często zabierała mnie ze sobą. Jak byłam całkiem mała, to siedziałam gdzieś za kulisami, a potem, chyba jak miałam 5 lat, zaczęłam spektakle oglądać z widowni. Z tamtego okresu chyba najmocniej zapamiętałam „Normę” Belliniego. Jeździłam z nią też po całej Polsce, znałam chyba każdą filharmonię. Kiedy mama wracała, to była mamą na sto procent. Gotowała, bawiła się ze mną, zawsze w domu było pełno ludzi, muzyki, zapachów gotowanego jedzenia. Mój tata też zapewniał mi opiekę i miłość. Nie był z zawodu muzykiem, ale był wielkim melomanem. Zresztą moi rodzice poznali się, bo tata śpiewał w chórze. Ale nasz dom to nie była tylko muzyka. Mama relaksowała się w ogródku działkowym. Uwielbiała to grzebanie w ziemi, uprawę roślin, zbieranie owoców i warzyw, a potem robienie przetworów. Była bardzo ciepła osobą i wszyscy ją lubili. W domu byli goście, często też wpadali studenci. Był gwar i świetna atmosfera.

ŻB: – Kiedy postanowiłaś, że też pójdziesz w ślady mamy, jak zareagowała?

RG:– Nie była zachwycona. Powtarzała: zobacz, ile to nerwów, stresy tylko i ciągłe próby, wyjazdy… Ale ja byłam częścią tego świata i też chciałam występować. Skończyłam Wydział Wokalno-Aktorski Akademii Muzycznej w Katowicach, współpracowałam przez pewien czas z Operą Śląska. Jednak jeszcze podczas studiów rozpoczęłam pracę w mediach, początkową związała się z TVP Katowice. To był przypadek, ale bardzo mi się tam podobało. Potem przeszłam do prasy ogólnopolskiej i regionalnej, gdzie pisałam głównie o kulturze. Obecnie jednak powróciłam do muzyki, choć w innej roli. Pracuję w Filharmonii Śląskiej w Katowicach, jaki kierownik Biura Koncertowego, uczę tez w katowickiej Akademii Muzycznej historii literatury wokalnej oraz prowadzę koncerty w całym kraju, współpracując z różnymi filharmoniami i festiwalami. W prawdzie nie śpiewam, ale jestem na co dzień w świecie, który znam od dziecka. 

 

BIOGRAM:

Prof.. Stanisława Marciniak-Gowarzewska (1.01.1931-16.11.2006)

Wybitna polska sopranistka i pedagog. Urodziła się 1 stycznia 1931 roku w Tarnopolu. W ramach powojennej repatriacji trafiła do Kędzierzyna Koźla. Naukę śpiewu rozpoczęła w Szkole Muzycznej w Gliwicach. Jej pierwszą i wieloletnią profesorką śpiewu była Adrianna Lenczewska (1896-1958, wybitna polska śpiewaczka, związana z operami w Poznaniu i Warszawie). Studia w Państwowe Wyższej Szkole Muzycznej ukończyła w 1960 roku, w klasie prof. Wandy Łozińskiej, u której kształciła się po śmierci prof. Lenczewskiej.

Debiut operowy artystki odbył się również w 1960 roku, na katowickiej scenie Opery Śląskiej, gdzie wykonała partię tytułową w operze G. Pucciniego “Madama Butterfly“. W tym samym roku zdobyła I nagrodę na cenionym Ogólnopolskim Konkursie Śpiewaczym w Katowicach oraz wyróżnienie na Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. F. Erkela w Budapeszcie, a także wyróżnienia na konkursach w Wiedniu i Tuluzie. A rok 1961 przyniósł jej Grand Prix na Konkursie „Bel canto” w belgijskim Liege.

W sezonie 1962/63 jest w zespole Opery Warszawskiej, a w 1964 roku zostaje zaangażowana do Opery Śląskiej. Jako jej etatowa już solistka debiutuje w partii Senty w Holendrze tułaczu“ Wagnera. Wielkim powodzeniem cieszy się jej kolejna partia, Halka w operze Moniuszki. „Piękno głosu artystki, jej aktorstwo, młodość, słowiańska uroda i naturalność ekspresji scenicznej i wokalnej skłaniają do opinii, iż jest ona być może najlepszą obecnie Halką w skali krajowej” (T. Kaczyński, Ruch Muzyczny, nr 19 z 1965 r.). Kolejne sezony przynoszą dalsze znakomite kreacje: tytułowa :Turandot , Marszałkowa w “Kawalerze srebrnej róży”, Adalgisa i tytułowa Norma w “Normie”, Liza w “Damie pikowej”, Tatiana w “Eugeniuszu Onieginie”, Roksana w “Królu Rogerze”, Elżbieta w “Don Carlosie”, Leonora w “Trubadurza” czy Abigaile w “Nabucco”. Działalność sceniczną w Operze Śląskiej śpiewaczka zakończyła w 1986 roku. Przez następne pięć lat pełniła funkcję konsultanta wokalnego. Artysta spełniała się też w repertuarze oratoryjno-kantatowym i pieśniarskim. Dokonała również wielu nagrań dla rozgłośni radiowych w kraju, Francji, b. Jugosławii, Szwajcarii 

Działalność pedagogiczną rozpoczęła w 1971 roku w Państwowej Szkole Muzycznej w Zabrzu, a od 1973 wykładała w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Katowicach (obecnie Akademia muzyczna). W roku 1994 otrzymała z rąk prezydenta RP tytuł profesora wokalistyki. Jako wybitny pedagog artystka brała udział w pracach jury wielu konkursów i w komisjach rzeczoznawców kwalifikujących na konkursy międzynarodowe. 

Wyróżniano ją Krzyżami Zasługi (1975 i 1979), Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1985). Była laureatką indywidualnych nagród za szczególne osiągnięcia dydaktyczno-wychowawcze (1983, 1991 i 1992). Wielokrotnie otrzymywała nagrody śląskich władz lokalnych, Opery Śląskiej, Rektora Akademii Muzycznej w Katowicach. A w roku 1995 Polskie Stowarzyszenie Pedagogów Śpiewu przyznało jej tytuł „Pedagoga roku”.

Ocena: 4,67
Liczba ocen: 3
Oceń ten wpis

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu, dodaj pierwszy komentarz.

Partnerzy