Ludobójstwo wołyńskie, znane również pod nazwą rzeź wołyńska, dokonane zostało na Polakach zamieszkujących ziemie wschodnie przedwojennej Rzeczypospolitej. Tak więc odbywało się ono nie tylko na Wołyniu, ale także Podolu oraz w ówczesnej Małopolsce Wschodniej. Sprawcami byli ukraińscy nacjonaliści - członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz prowadzeni przez nich ukraińscy chłopi - tzw. siekiernicy (od rodzaju "broni", jaką się posługiwali).
W czasie ludobójstwa wołyńskiego zginęło około 120 tysięcy Polaków (dokładne dane trudno ustalić, niektórzy historycy piszą o 90 tysiącach, inni o 150 tysiącach ofiar).
Rzeź wołyńska odbywała się z niebywałym okrucieństwem - z relacji znane są przypadki odzierania ze skóry, rozrywania końmi, rozpruwania brzuchów ciężarnych kobiet, nabijania dzieci na sztachety płotów.
Niestety, dzisiaj w państwie ukraińskim czci się sprawców tej zbrodni. Chodzi zarówno o OUN/UPA, jak i bezpośrednich rozkazodawców oraz wykonawców rzezi - m.in. głównodowodzącego UPA Romana Szuchewycza. Wielu ukraińskich historyków i polityków w ogólne neguje fakt, iż doszło do ludobójstwa. Na przykład były szef ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Wołodymyr Wiatrowycz uważa, że na Wołyniu trwała wówczas "druga wojna polsko-ukraińska".
Symboliczną rocznicą ludobójstwa jest 11 lipca. Wówczas miała miejsce tzw. krwawa niedziela. Ukraińcy nacjonaliści 11 lipca 1943 roku zaatakowali aż 99 zamieszkałych przez Polaków miejscowości. Wykorzystali fakt, że polska ludność zgromadziła się na mszach w kościołach. W kilku przypadkach kościoły były zamykane wraz z ludźmi wewnątrz i podpalane. W lipcu 1943 zginęło na Wołyniu około 11 tysięcy Polaków.
Proboszcz, który ratował Żydów
Na Wołyniu ginęli też polscy kapłani. Często zabijano ich w szczególnie okrutny sposób. Jedną z ofiar był o. Ludwik Wodarczyk - Ślązak z "Cidrów", czyli z Radzionkowa. Urodził się 25 sierpnia 1907 roku w Radzionkowie. Jego ojciec Karol pracował jako górnik w kopalni „Johanka”, dodatkowo uprawiał niewielkie pole. Ludwik był kruchego zdrowia, ale jego marzeniem było zostać księdzem. Udało mu się ten cel osiągnąć - wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Mimo ciągłych kłopotów ze zdrowiem 10 czerwca 1933 roku przyjął święcenia kapłańskie, a trzy dni później odprawił swą mszę św. prymicyjną w swoim kościele parafialnym pw. św. Wojciecha w Radzionkowie.
W sierpniu 1939 r. ojciec Ludwik został mianowany administratorem nowo utworzonej parafii Okopy k. Rokitna w diecezji łuckiej na Wołyniu.
17 września 1939 roku ziemie te zajęła armia sowiecka. W 1941 roku zmienił się okupant - przyszli Niemcy. W 1942 roku Niemcy zaczęli masowo wywozić Żydów do obozów zagłady. Wówczas o. Ludwik ukrywał i ratował Żydów, za co po pośmiertnie został odznaczony orderem „Sprawiedliwy wśród narodów świata”.
Straszna śmierć
6 grudnia 1943 roku Okopy zostały zaatakowane przez oddział UPA. Ojciec Andrzej Maćków OMI na podstawi relacji świadków odtworzył ostatnie godziny życia o. Wrodarczyka: "O godz. 22.00 płonęły już pierwsze domy podpalane przez bandy ukraińskie. Ludzie szukając schronienia uciekali do lasu. Jeśli kogoś napotkano żywego, musiał zginąć. Żołnierze Ukraińskiej Powstańczej Armii wtargnęli do kościoła w Okopach. Proboszcza spotkali na stopniach ołtarza i od pierwszych chwil zaczęli się nad nim znęcać. Przed drzwiami kościoła leżały wiązki słomy, którą chciano podpalić kościół. Błagalne prośby o. Wrodarczyka odprowadziły od złych zamiarów banderowców i kościół ocalał.
Do odległej o 7 km Karpiłówki, gdzie znajdował się sztab bandy UPA, wleczono przywiązanego do sań o. Wrodarczyka. Na śniegu pozostały ślady bicia i maltretowania – krople krwi. O samym męczeństwie o. Ludwika jest kilka przekazów. Jeden z nich mówi o tym, że o. Ludwik został rozebrany do naga i poddany nieludzkim torturom. Był kłuty bagnetami i igłami, przypiekany rozpalonym żelazem, na końcu wyrwano mu serce."
Kandydat na ołtarze
Dziś toczy się proces beatyfikacyjny o. Ludwika Wrodarczyka.
Zginęło ich tam kilkudziesięciu.
A przecież 2 czerwca 1999 roku Jan Paweł II beatyfikował 108 Polaków, męczenników II wojny światowej. Oprócz kilku świeckich, byli to przedstawiciele duchowieństwa - księża, bracia i siostry zakonne, klerycy. Ponad połowa z nich została zamęczona i zabita w niemieckich obozach zagłady, większość w KL Dachau i Auschwitz Birkenau. Ale wśród 108 beatyfikowanych nie było ani jednego męczennika wołyńskiego, zamordowanego przez ukraińskich nacjonalistów!
W czasie pontyfikatu Jana Pawła II pontyfikatu beatyfikacje zbiorowe stały się praktyką. Oprócz 108 polskich męczenników II wojny światowej (zabitych przez Niemców), Jan Paweł II beatyfikował również: 103 męczenników koreańskich oraz 122 męczenników wojny domowej w Hiszpanii, zabitych przez tamtejszych komunistów. Natomiast 27 czerwca 2001 roku we Lwowie Jan Paweł drugi dokonał beatyfikacji 27 męczenników grekokatolickich – ukraińskich biskupów i księży zabitych, więzionych i prześladowanych przez NKWD oraz władze sowieckie.
Odpowiedź, dlaczego nigdy nie doszło do zbiorowej beatyfikacji męczenników wołyńskich to temat na osobny tekst. Jest jednak nadzieja, że pierwszym błogosławionym męczennikiem wołyńskim będzie Ślązak z Radzionkowa.
Komentarze