Bytomianin Łukasz Waga – z zawodu nauczyciel geografii, pracujący w chorzowskiej społecznej „Szkole Przyszłości” – jest poetą, jednym z uczestników i liderów grupy literackiej „Obok sceny”. Od kilku lat jego pasją są również podróże – wyprawy organizuje samodzielnie, bez pośrednictwa biur podróży, co pozwala zminimalizować koszty. W 2009 roku dwa miesiące spędził w Sudanie i Etiopii, rok później przemierzył Rosję od Morza Białego do Morza Czarnego. Kiedy w 2011 roku zwiedzał Indie i Nepal, towarzyszyła mu – podobnie jak w wyprawie do Rosji – jego obecna żona Agnieszka. Zaręczyli się właśnie w Indiach, pod jednym z siedmiu cudów świata – mauzoleum Tadzi Mahal, które nazywane jest również świątynią miłości.
W tym roku udali się do Uzbekistanu i Kirgizji. – Ślub wzięliśmy we wrześniu ubiegłego roku, więc ta wyprawa była dla nas także odłożoną w czasie podróżą poślubną – mówi Łukasz Waga. – Trwała 3 tygodnie. Po Afryce oraz Indiach i Nepalu podróżowałem dwa miesiące. Tym razem okazało się to niemożliwe – moja żona pracuje jako tłumacz języka angielskiego i nie może uzyskać tak długiego urlopu. Wagowie chcieli się wybrać do Azji, zaś Uzbekistan wybrali między innymi dzięki lekturze książki Bartka Sabeli „Może morze wróci”. To opowieść o największej katastrofie ekologicznej w dziejach współczesnego świata. Jezioro Aralskie, nazywane też Morzem, było czwartym co do wielkości jeziorem świata. Jednak w czasach Związku Sowieckiego postanowiono, iż na pustyniach Kazachstanu i Uzbekistanu uprawiana będzie bawełna. Aby nawodnić te pola – skierowano tam wody dwóch rzek, zasilających Morze Aralskie. W rezultacie zaczęło ono wysychać, a jego powierzchnia zmniejszyła się w ciągu 40 lat o 80 procent. Dziś można zobaczyć duże kutry rybackie, którymi jeszcze w latach 60-tych XX wieku łowiono ryby. Obecnie zakopane w słony piach pustyni stoją one kilkadziesiąt kilometrów od pierwotnego brzegu Jeziora Aralskiego.
Bytomianie dotarli do tego niesamowitego miejsca – kutrów stojących na środku pustyni. Zwiedzili również Samarkandę, Bucharę i Chiwę – miasta leżące na tzw. Jedwabnym Szlaku, który kiedyś łączył Chiny z Europą i Bliskim Wschodem. – Chcieliśmy poznać ludzi i ich zwyczaje, jedną z nocy spędziliśmy w gościnie u uzbeckiej rodziny, rozmawialiśmy z nimi na bazarach – opowiada Łukasz Waga. – Z wyprawy przywieźliśmy tysiące zdjęć oraz krótkie filmy. Jedna z rzeczy, które ich zaskoczyły, to fakt, iż kiedy wymieniali na bazarze dolary na miejscową walutę – sumy, to dostawali reklamówkę pieniędzy. – Wymieniając 100 dolarów, otrzymuje się co najmniej 500 banknotów – relacjonuje Waga. Podróżnicy podkreślają wielką gościnność Uzbeków – w Uzbekistanie Europejczyk może czuć się bezpiecznie i liczyć na pomoc ze strony tamtejszej ludności.
Po dwóch tygodniach pobytu w Uzbekistanie Agnieszka i Łukasz Wagowie przenieśli się do Kirgizji. To kraj górzysty, który cały można przejechać na koniu – do dziś jest to dla tubylców podstawowy sposób przemieszczania się. Także na tym etapie podróży zaznali wielu wrażeń niedostępnych tym, którzy zwiedzają świat z biurami podróży, które zapewniają klimatyzowane autobusy i hotele nastawione na obsługę zagranicznych turystów. Wagowie w Kirgizji spali w jurcie położonej na wysokości 3000 metrów, czyli znacznie wyżej niż najwyższy szczyt polskich Tatr. Spróbowali także miejscowego niezwykle popularnego napoju – kumysu, czyli sfermentowanego mleka kobyły. O swojej podróży planują opowiedzieć podczas kolejnej edycji organizowanego w Bytomiu festiwalu podróżniczego „Okno na świat”.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz