Katarzyna Pilot od kilkunastu lat prowadzi w Bytomiu działalność gospodarczą – na tym polu była doceniana. Jest laureatką certyfikatu „100 Ambasadorów Przedsiębiorczości Kobiet 2013", który otrzymała jesienią ubiegłego roku w czasie odbywającego się w Katowicach III Europejskiego Kongresu Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Odskocznią od spraw zawodowych jest dla pani Kasi niezwykła kolekcja, która tworzy od kilkunastu lat. Katarzyna Pilot zbiera lalki z całego świata. A wszystko zaczęło się od lalki weneckiej, jaką z podróży do Włoch przywiozła jej koleżanka. Potem doszła lalka druga, trzecia, piąta i szósta... Pani Kasia nie potrafi już wskazać momentu, w którym zaczęła konsekwentnie tworzyć i powiększać swój zbiór. Dzisiaj każdego ze znajomych, wybierających się w zagraniczną podróż prosi, aby przywiózł z zakątka świata, który odwiedzi, regionalną lalkę. Wyszukuje je również na giełdzie staroci oraz w antykwariatach. Najmniejsza lalka z jej zbioru ma zaledwie 5 centymetrów, największe mierzą ponad pół metra.
Wśród zbiorów ma lalki naprawdę niezwykłe. Jedne są szczególne ze względu na sposób wykonania – ceramiczna lalka z Kuby cały strój ma zrobiony z jednego liścia bananowca. Z kolei materiałem tworzącym ubiór lalki z Nowej Zelandii są wyłącznie ptasie pióra. Niezwykła jest również przywieziona ze Stanów Zjednoczonych lalka wykonana przez tamtejszych amiszów. Ta protestancka społeczność rządzi się specyficznymi prawami: każda rodzina powinna posiadać co najmniej siedmioro dzieci, żonaci mężczyźni nie mogą golić brody, amiszom nie wolno również przeglądać się w lustrze. Dlatego „wyprodukowana" przez nich lalka nie posiada twarzy.
Inne lalki z kolekcji pani Kasi są niezwykłe ze względu na miejsce, skąd pochodzą. W 2004 roku czeczeńscy bojownicy z oddziału podległego Szamilowi Basajewowi zajęli szkołę w Biesłanie, biorąc ponad 1100 zakładników – w większości uczniów. Rosyjskie siły specjalne zdecydowały się na szturm, w którym zginęło około 400 osób, a ponad 700 zostało rannych. Grupa dzieci, które przeżyły te krwawe wydarzenia, przyjechała na kolonie do naszego kraju. Wyjeżdżając – podarowały polskim opiekunom lalkę w tradycyjnym stroju rosyjskim. Trafiła ona do zbioru pani Katarzyny Pilot. Podobnie jak lalka przywieziona z Indii, kupiona przez jej kuzynkę w Dehli w dniu zamachu na Indirę Ghandi, czyli 31 października 1984 roku.
Wiele lalek to pary – czyli mężczyzna i kobieta w strojach ludowych. Właśnie zabawki w takich ubiorach najbardziej interesują kolekcjonerkę. – Każda lalka przedstawia charakter państwa albo regionu, z którego pochodzi – mówi Katarzyna Pilot. Rzeczywiście, bez trudu można rozpoznać lalki japońskie, indyjskie, afrykańskie. W kolekcji znajduje się również spora ilość lalek z Ameryki Południowej. – Moja kuzynka Małgosia mieszka w Stanach Zjednoczonych, a jej mąż John, profesor uniwersytetu w Pittsburghu, ma wielu studentów z Ameryki Południowej – opowiada pani Katarzyna. – To właśnie oni przywożą mu lalki ze swoich rodzinnych stron. Potem zabawki te trafiają do mojej kolekcji.
Kolekcjonerka posiada w zbiorach lalki ze wszystkich kontynentów – jednak Australia reprezentowana jest tylko przez jedną figurkę, przywiezioną przez życzliwą osobę, która odbyła tak daleką podróż. Jest to lalka przedstawiająca białego człowieka, więc teraz kolekcjonerskim marzeniem Katarzyny Pilot jest jeszcze lalka przedstawiająca aborygena, wykonana przez rdzennych mieszkańców Australii.
Pani Kasia ma dziesięcioletniego syna Piotrusia. – Syn jako chłopiec nie bawi się lalkami, ale kiedyś siedział przed półkami, na których je trzymam, a potem powiedział: Mamusiu, jakie one są piękne – opowiada kolekcjonerka, która upodobania do lalek bynajmniej nie wyzbyła się z chwilą wkroczenia w dorosłość.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz