Nadawanie nowych nazw publicznym przestrzeniom miasta (ulicom, placom czy właśnie rondom) można porównać do zapraszania do domu gości. Przed wizytą trzeba posprzątać. Zajrzyjmy zatem do naszego bytomskiego salonu. Umożliwi nam to uchwała Rady Miejskiej w sprawie poprawnej pisowni nazw ulic z 30 maja bieżącego roku. W zasadzie jest to uchwała zmieniająca poprzednią, z 2008 roku. Niestety – podobnie jak z poprzedniego dokumentu - z nowej uchwały nadal wieje historyczną i językową grozą.
Wypada zacząć od (ponownego) postawienia pytania, czy ktoś w tym mieście wreszcie odważy się na dokończenie dekomunizacji nazw ulic. W Bobrku ciągle straszy z murów żarliwy komunista z Potempy koło Toszka Konrad Piecuch. Człowiek, który jako żywo nie miał nic z Bytomiem wspólnego. Z faktu, że został bestialsko zamordowany przez bojówkę SA nie wynika jeszcze, iż należy go czcić nazwą ulicy. W tym miejscu przypomnijmy jego ideowego koleżkę, słynnego Józefa Wieczorka, również zamordowanego przez hitlerowców, którego nazwisko usunięto z nazwy ulicy w samym centrum Katowic (obecnie Staromiejska). Idźmy dalej. Główna ulica Karbia wciąż nazywa się „Konstytucji”. Nie byłoby w tej nazwie nic złego, gdyby nie to, że nadano ją dla uczczenia „konstytucji” PRL z 1952, którą raczył zatwierdzić sam ojczulek Stalin. Bez komentarza. Gdybym był rodowitym Górnoślązakiem, idąc ulicą „Wyzwolenia” czułbym się, jakby mi ktoś dał w twarz. Jak wyglądało owo „wyzwolenie” w Bytomiu w 1945 roku napisano aż nazbyt wiele.
Pytanie drugie: czy język polski i jego zasady są aż tak trudne do zastosowania w nazwach ulic? Od poprzedniej uchwały nie zaszły tu żadne zmiany na lepsze. Tytuły wszelkich godności zapisuje się w języku polskim małą literą. Powinniśmy więc mieć na tabliczkach np. „ulica generała X” czy też „plac księdza Y”. Niestety – obrzydliwa maniera pisania wszystkiego co się da i co się nie da z wielkiej litery wkradła się i do gmachu przy Parkowej 2. Ma być z małej - jest z dużej. A propos godności. Jedni je przed nazwiskami mają, inni – nie. Mamy zatem ulice księdza Koziołka, księdza Frenzla, księdza Jaskółki i tak dalej. Powstaje pytanie, dlaczego niektórych księży przed nazwiskami pozbawiono określenia ich godności? Hugo Kołłątaj i Konstanty Damrot byli księżmi, dlaczego zatem nie ma tego słowa na tabliczkach? Wincentego Kadłubka pozbawiono godności biskupa w nazwie ulicy, mimo iż cieszy się nią Adrian Włodarski. A może by w ogóle zrezygnować z nazw godności i poprzestać na samych nazwiskach? Tam gdzie rozmaite tytuły nie są potrzebne, plenią się w najlepsze. Za to tam gdzie aż się prosi, żeby wnieść poprawki, nikt o nich nie pomyślał. Nadal więc mamy koszmarki pod postacią „11-go Listopada” i „9-go Maja”. Pomijając już błędną formę zapisu z owym „-go”, ta ostatnia nazwa to również relikt komunizmu: cywilizowany świat świętuje bowiem rocznicę zakończenia II wojny światowej 8 maja.
Ktoś powie, że autor się czepia, byle artykuł napisać (i wierszówkę dostać). A co z przekręconymi nazwiskami? Czy to tak trudno pojąć, że słynny ksiądz-poeta z Miechowic nazywał się „Bonczyk” a nie „Bończyk”? Czy tak trudno zrozumieć, że twórca nowoczesnego pszczelarstwa miał na nazwisko „Dzierżon” a nie „Dzierżoń”? Te dwie ulice powinny zatem nazywać się „Bonczyka” i „Dzierżona”. A może ktoś z autorów uchwały reflektuje, żeby i jemu przekręcić nazwisko? Zgłoszenia proszę kierować do redakcji, chętnie to zrobię w kolejnym tekście.
Na koniec po raz kolejny powróćmy do skandalicznej formy zapisu nazwiska generała brygady Leopolda Okulickiego, ostatniego komendanta głównego Armii Krajowej. Błąd jest i w uchwale, i na tabliczkach z nazwą ulicy. W uchwale mamy „Generała Niedźwiadka-Okulickiego”. Taki zapis jest dopuszczalny jeżeli ktoś sam dołączył sobie pseudonim do nazwiska (np. Orlicz-Dreszer). W przeciwnym wypadku obowiązuje forma: imię - pseudonim w cudzysłowie – nazwisko. Ulica powinna zatem nosić nazwę Leopolda „Niedźwiadka” Okulickiego. Na tablicach jest z kolei „Generała Niedźwiadka Okulickiego”, czyli jeszcze gorzej jak w uchwale. Ale czego tu chcieć, jeżeli do niedawna Jerzy Popiełuszko figurował w Karbiu jako Józef, a w Bobrku wisiała (może nadal wisi) tablica z informacją, że Bolesław Krzywousty był królem.
Wskazanie wszystkich błędów w cytowanej uchwale (można ją znaleźć na stronach Urzędu Miejskiego) musimy pozostawić własnej dociekliwości PT Czytelników. Starych i nowych ojców (i matki) miasta wypada zaś poprosić, by - zanim zaproszą w gości burmistrza B. lub prezydenta K. – posprzątali wreszcie ten nazewniczy śmietnik. Jest on bowiem nie czym innym, jak objawem braku kultury języka. Ówże zaś brak jest objawem czegoś jeszcze znacznie gorszego. Ale to już, drodzy Państwo, sami zgadnijcie czego.
MACIEJ DROŃ
Komentarze