Z jednej strony kartą (płatniczą, debetową, kredytową i przedpłaconą) można zapłacić już niemal wszędzie - nawet na stoisku ze zniczami przed bytomskim cmentarzem Mater Dolorosa. Niemal wszędzie, bo posiadając tylko kartę raczej nie zrobimy zakupów na targu w Radzionkowie. Są jednak ludzie - zwłaszcza młodzi - którzy gotówki w ogóle nie noszą.
Bank zabierze wszystko?
Z drugiej strony dość często podnoszą się głosy przeciw eliminacji gotówki. Na Facebooku zdobył dużą popularność post przekonujący do płacenia gotówką. "Opłaty bankowe za moją transakcję płatniczą pobierane od sprzedawcy wynoszą 3%, czyli około 1,50 zł. Dlatego po 30 transakcjach z początkowych 50 zł pozostanie tylko 5 zł, a pozostałe 45 zł stanie się własnością banku" - mogliśmy przeczytać w apelu. Brzmi efektownie, ale nie do końca jest prawdą.
"Krwiożerczy" bank dostaje tylko 0,2 do 0,3 procent. Pozostałą część dzielą między sobą agenci rozliczeniowi oraz wielkie międzynarodowe organizacje płatnicze - wydawcy karty (Visa i MasterCard). Najwięcej dostaje agent rozliczeniowy, ale to on instaluje i obsługuje terminale. Często dolicza jeszcze stałą miesięczną opłatę za dzierżawę terminalu.
Przeciw szarej strefie
Wbrew pozorom, gotówka otrzymywana przez przedsiębiorców również może generować im dodatkowe koszty. Banki ustanowiły bowiem prowizję za wpłatę gotówki na własne konto. Na szczęście obowiązuje ona tylko w przypadku wpłat w kasie, wpłatomaty (jeszcze) nie pobierają prowizji.
W naszym kraju ustanowiono limit płatności gotówkowych pomiędzy przedsiębiorcami - w tym roku wynosi on 15 tysięcy złotych, ale już w przyszłym zostanie zmniejszony do 8 tys. Nawet jeżeli sprzedawca ma 50 tysięcy złotych utargu i będzie chciał nim zapłacić dostawcy towaru, to i tak będzie musiał wpłacić pieniądze do banku i wykonać przelew.
Wszystko po to, żeby ograniczyć tzw. szarą strefę. Jeżeli fryzjerowi albo mechanikowi samochodowemu zapłacimy za usługę gotówką, może on jej "nie przepuścić" przez kasę fiskalną i nie zapłacić od tego przychodu podatku. Jeżeli zapłacimy kartą - po płatności zostanie ślad.
Wolnościowcy mówią: veto
Eliminacja gotówki budzi sprzeciwy ludzi o prawicowych poglądach - tzw. wolnościowców. Zwracają uwagę, że płatności kartą mogą mogą umożliwić "totalną inwigilację", bo operator kart będzie wiedział wszystko o naszych zakupach.
Brzmi jak fantastyka, niemniej podobny mechanizm już próbowano zastosować. W czasie pandemii w Kanadzie przeciw lockdownowi protestowali tzw. truckersi, czyli kierowcy wielkich ciężarówek. Jednym z pomysłów na walkę z nimi było zablokowanie ich kart płatniczych.
Komentarze