Jak ustalił Jarosław Wroński, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Radzionkowie fotografie upamiętniające dawną tragedię oraz ukazujące zabudowania ówczesnego miasta należą do najstarszych. W tamtych czasach część budynków była jeszcze drewniana, natomiast wiele innych posiadało poszycia dachowe wykonane z łatwopalnych materiałów, którymi była m.in. używana gdzieniegdzie do dziś papa. Tymczasem tuż obok budynków przebiegała linia kolejowa na obecnym odcinku Bytom – Tarnowskie Góry. Pod koniec XIX wieku kursowały tam pociągi ciągnięte przez sypiące iskrami parowozy i to właśnie stało się przyczyną tragedii.
16 sierpnia 1900 roku około godziny 10.30, jak odnotowano w księdze raportowej straży pożarnej, iskra z przejeżdżającego parowozu podpaliła dom gospodarza Filipa Muszalika. Wiejący wiatr przeniósł płomienie na pobliskie budynki. Wkrótce paliło się ich aż 75. Były to domy mieszkalne i zabudowania gospodarcze. W sumie w trakcie pożogi dach nad głową straciło aż 150 radzionkowian, a sama akcja gaszenia ognia trwała aż do godziny 20. Uczestniczyło w niej aż 21 zastępów straży pożarnej z całej okolicy. Po tragedii hrabia von Donnersmarck miał zorganizować zbiórkę środków na pomoc dla pogorzelców.
Fotografie, które się zachowały zostały tuż po katastrofie opublikowane w wychodzącym raz w tygodniu periodyku „Światło” będącym ilustrowanym dodatkiem „Katolika”.
Obecnie pamiątką dawnej tragedii jest krzyż z datą 1910 ufundowany przez okolicznych mieszkańców. Stoi on przy ulicy Świętego Wojciecha 71. Tam bowiem miał się zatrzymać pożar. Dziś po nim nie pozostał nawet ślad, pamiątką po nim są znajdujące się nieopodal torowiska ulice Pożarna I i Pożarna II.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz