Edward Gierek przyjeżdżał do Bytomia wielokrotnie – najpierw jako długoletni I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (funkcję tę pełnił w latach 1956-1970), a następnie jako I sekretarz KC PZPR (1970-80). Młodszym Czytelnikom należy wyjaśnić, że chociaż w socjalistycznej Polsce istniał urząd premiera stojącego na czele rządu – to najważniejszą osobą w państwie był właśnie szef partii komunistycznej. To on sprawował faktyczną władzę w kraju. „Życie Bytomskie” wielokrotnie relacjonowało wizyty Gierka w Bytomiu – wystarczy przejrzeć archiwalne roczniki naszego tygodnia.
Film „Gierek” wyświetlany jest obecnie m.in. w Bytomskim Centrum Kultury. Film to wyjątkowy – albowiem skrytykowali go i uznali za wyjątkowo nieudany recenzenci reprezentujący różne opcje polityczne. Począwszy od lewicowej „Krytyki Politycznej” po związany z PiS-em portal wPolityce.pl. Na przykład krytyk filmowy Jacek Szczerba tak pisał na łamach „Gazety Wyborczej”: – Skoro istnieje termin „panegiryk” oznaczający „uroczysty tekst pochwalny sławiący jakąś osobę”, w związku z filmem Michała Węgrzyna należałoby ukuć termin „paneGierek” oznaczający apoteozę tak nieudolną, że nieomal ośmieszającą chwalonego.
Hagiografia, czyli święty socjalista
Rzeczywiście – film wygląda na hagiografię z tą różnicą, że hagiografia to spisany żywot świętego chrześcijańskiego, zaś Gierek deklaruje na ekranie, że jest socjalistą, czyli osobą niewierzącą. Ale uwaga – Gierek deklaruje, że jest socjalistą, a nie komunistą, marzy przy tym, żeby Polska uzyskała niezależność od Związku Radzieckiego (na wzór Jugosławii pod wodzą Josifa Broz Tito), a jak matka karze mu klęknąć, bo chce go pobłogosławić – to karnie klęka, chociaż już stary chłop i na dodatek I sekretarz KC. A i z prymasem Stefanem Wyszyńskim doskonale się dogaduje.
Niewątpliwie scenarzyści i reżyser filmu postawili wygrać to, że rządy Gierka w III RP dobrze się kojarzyły – dość wspomnieć rondo jego imienia w Sosnowcu. Bo na tle PRL-u rządy Gierka – to trzeba mu przyznać – wyglądały dobrze. W porównaniu z latami siermiężnych rządów Gomułki i biedoty stanu wojennego – dekada Gierka była luksusem, którego symbolem stały się kubańskie pomarańcze w sklepach i wczasy w Bułgarii. Za Gierka w Polsce zaczęto produkować Coca-Colę i Pepsi-Colę, a zwykłym ludziom wydawano paszporty – wyjeżdżać można było nie tylko do Bułgarii, ale także do Jugosławii i na prawdziwy Zachód. To wszystko zaczęło się załamywać po 1976 roku, kiedy wprowadzono bony na cukier, a w sklepach coraz częściej brakowało towaru, co ostatecznie doprowadziło do strajków w sierpniu 1980 roku i powstania „Solidarności”.
W filmie wszystko jest proste: braki w sklepach, podwyżki cen i strajki są wynikiem spisku, mającego na celu odsunięcie Gierka od władzy. Głównymi (i właściwie jedynymi) spiskowcami są generał Roztocki oraz towarzysz Maślak – Roztocki to Jaruzelski, Maślak to Stanisław Kania, chwilowy następca Gierka na stanowisku I sekretarza KC. Fakt, iż nie występują pod swoimi nazwiskami może oznaczać, że producenci bali się procesów ze strony rodziny Jaruzelskiego, ale i przy okazji przydaje filmowi kabaretowości – widać, że jest to nie tyle produkcja mająca ambicje historyczne, co opowiastka na prawach bajki.
Spisek generała?
Generał Roztocki i Maślak w dziele zniszczenia Gierka mają patronów i sojuszników. Patroni to radzieccy towarzysze, KGB-iści z Moskwy z demonicznym generałem KGB. Natomiast sojusznicy to... zachodni (amerykańscy) bankierzy, których interesem jest gdzieś ulokować pieniądze, więc pożyczają je Polsce (bo „państwa nie bankrutują”). Tak więc jak pożyczali Gierkowi, tak będą pożyczać Jaruzelskiemu – nawet z ominięciem sankcji nałożonych przez USA za wprowadzenie stanu wojennego. Co więcej – to amerykańscy bankierzy już w 1982 roku suflują Roztockiemu/Jaruzelskiemu, że jakby kiedyś chciał zmienić system, to mają takiego profesora z Harwardu, który w tym pomoże. Zorientowany widz w mig pojmie aluzję do postaci Jeffrey’a Sachsa, mentora i patrona Leszka Balcerowicza.
Jakby ktoś z filmu nie zrozumiał, że Gierek chciał dobrze, robił dobrze i wyszło mu dobrze, a wszystko zniszczył Jaruzelski – to wyjaśni mu to łopatologiczna treść napisów końcowych.
Wbrew temu, że wszyscy recenzenci solidarnie „zjechali” film – uważam czas poświęcony na obejrzenie „Gierka” za bynajmniej nie zmarnowany i zobaczenia filmu nikomu nie odradzam – natomiast stanowczo odradzam dawania wiary przedstawionej w filmie narracji. Swoją drogą, niepodważalną zaletą jest charakteryzacja aktorów: Michał Koterski przytył do roli Gierka 20 kg i naprawdę fizycznie jest podobny do tytułowego bohatera. Antoni Pawlicki świetnie wcielił się w rolę Roztockiego/Jaruzelskiego, a Cezary Żak jako Breżniew to już kreacja koncertowa!
Co sądzą politycy?
A co sądzą o Edwardzie Gierku bytomscy politycy, reprezentujący zupełnie inne partie polityczne: postkomunistyczną lewicę i z antykomunistyczny PiS? – Film „Gierek” uważam za gniot – mówi Jan Kazimierz Czubak, działacz Nowej Lewicy i były przewodniczący Rady Miejskiej Bytomia. – Jeśli zaś chodzi o o jego ocenę, uważam, że każdą postać należy oceniać na tle czasów, w jakich działała. Gierek był dyktatorem – zapewne nie takim jak Bierut, niemniej sprawował władzę autorytarną. „Pośliznął” się na nieprzystawalności systemu, w jakim wówczas działał do swoich działań. Gdybyśmy wówczas byli częścią światowej wolnorynkowej gospodarki, zapewne zadłużenie zaciągnięte za czasów Gierka nie byłoby aż takim problemem. Moja ocena postaci Edwarda Gierka nie jest jednoznaczna. Nie mogę powiedzieć, że był „świetnym gościem”. Ale też doceniam wiele rzeczy, które dokonały się za jego rządów – na przykład inwestycje w polską infrastrukturę. Drugi taki „skok” do przodu wykonaliśmy dopiero wtedy, gdy Polska wstąpiła do Unii Europejskiej. Gierek był też przywódcą, który brał pod uwagę interes tzw. zwykłych obywateli.
Największym pośmiertnym sukcesem Gierka wydaje się fakt, iż swoiste „świadectwo moralności” wystawił mu sam Jarosław Kaczyński, mówiąc w 2010 roku: „Gierek był komunistycznym, ale patriotą”. A jak ocenia Gierka przewodniczący Koła Prawa i Sprawiedliwości w Bytomiu Maciej Bartków? – Edward Gierek to postać złożona – mówi Bartków. – Z jednej strony, w czasie jego rządów Polska stała się placem budowy, ale z drugiej, nie można zapomnieć, iż był jednym z marionetkowych namiestników Moskwy. W roku 1974 przyznał najwyższe polskie odznaczenie wojskowe Leonidowi Breżniewowi, a dwa lata później, w roku 1976, doprowadził do zamieszczenia w konstytucji PRL zapisu o wiecznej przyjaźni Polski z ZSRR. W tym samym roku doszło zresztą także także do brutalnego stłumienia protestów robotniczych w Radomiu i Ursusie. Stąd też moja opinia o Edwardzie Gierku nie będzie pozytywna. Czy był patriotą? W jakimś sensie zapewne tak, uznając prawdopodobnie, iż innej Polski niż PRL nigdy nie będzie, stąd trzeba jej służyć. Bez wątpienia natomiast był wykonawcą poleceń płynących z Kremla, który robił tylko to, na co mu pozwolono.
MARCIN HAŁAŚ
0 0
A napisaliście że za Gierka nad Bytomiem pojawiało się UFO. Bo były transparenty: TOWARZYSZU GIEREK BYTOM WAM UFO