W młodości skończył technikum górnicze i zatrudnił się w nieistniejącej już kopalni „Marchlewski”, przemianowanej później na „Orzeł Biały”. Nie spędził w niej zbyt wiele lat, bo los niespodziewanie postanowił przed nim nowe, zupełnie odmienne wyzwanie: – Wżeniłem się w rodzinę cukierników. Razem z żoną przejęliśmy po teściach sklep. Nie miałem najmniejszego pojęcia o pieczeniu chlebów i ciast, ale jakoś powoli się wdrożyłem w temat, a interes się dobrze rozwijał – mówi Henryk Gajdzik. Ten „interes” to znana chyba wszystkim bytomianom cukiernia przy ulicy Wrocławskiej, zwana popularnie „Pod krzyżem”.
Po przejściu na emeryturę suchogórzanin był na serio przerażony: – Całe życie starałem się być aktywny. Oprócz bardzo zajmującej pracy coś tam sobie w domu tworzyłem, grałem w piłkę, ciągle coś się działo, ciągle brakowało mi czasu. Nagle okazało się, że mam go zbyt wiele i muszę sobie znaleźć jakąś robotę. Stałe siedzenie w fotelu i patrzenie na telewizor to absolutnie nie dla mnie. Takiej nudy bym nie zniósł – tłumaczy Gajdzik. Długo nad wyborem zajęcia zastanawiać się nie musiał. Postanowił na poważnie zabrać się za realizację marzeń, na które kiedyś nie starczało czasu: – Lubię dłubać w drewnie, coś sklejać, łączyć elementy, tworzyć jakieś przedmioty – opowiada. – W przeszłości zrobiłem z drewna i metalu Świętego Mikołaja siedzącego w saniach ciągnionych przez renifery. Całość się kołysała i sprawiła wiele radości moim wnukom. Poskładałem też model statku „Bismarck”, piramidy egipskie oraz bożonarodzeniową choinkę złożoną z samych tylko szyszek, które zebrałem z podwórka. Wszyscy mówili, że mam talent i chwalili moje prace.
Zachęcony pozytywnymi opiniami były cukiernik znalazł sobie nowe wyzwanie. – Zawsze marzyło mi się, by wykonać trójwymiarowe makiety najładniejszych i najciekawszych bytomskich kamienic. Skąd ten pomysł? Uważam, że one są piękne. Zaniedbane, wymagające w wielu przypadkach remontu, czasem tylko oczyszczenia elewacji, lecz piękne. Jedne z najładniejszych w Europie. Tymczasem większość ludzi ich nie zauważa. Przechodzi obok nich każdego dnia, ale na nie nie patrzy. Młodzi mają oczy wlepione w komórki, a starsi są zajęci swoimi myślami i zapatrzeni w chodnik. Uznałem więc, że moje makiety przyciągną uwagę do bytomskich kamienic. Pierwsze cztery prace są już gotowe. Powstały od stycznia tego roku w garażu. To zrobione w skali 1:80 makiety budynków przy ulicach Korfantego 23, Podgórnej 7-9, Gliwickiej 21 i Gliwickiej 25. – Padło na nie, bo mają bardzo ładne, odnowione elewacje – tłumaczy Henryk Gajdzik. I dodaje: – Zawsze zaczynam od naszkicowania sobie kamienicy, pamiętając, by uchwycić wszystkie szczegóły i cechy charakterystyczne. Potem mozolnie tworzę makietę z listew i kartonu, sklejając poszczególne elementy. Całość maluję odpowiednimi kolorami farb. Pilnuję, by proporcje zostały zachowane, a okna na przykład nie były większe od drzwi. Oceniam, że moje prace są w 95 procentach identyczne z pierwowzorami. Cztery papierowo-drewniane kamienice suchogórzanin ustawił wokół wyimaginowanego rynku o nawierzchni z bruku. Wielka makieta składa się z dwóch części i stoi schowana w garażu. – Pokazuję ją znajomym i rodzinie. Podoba im się, zwłaszcza gdy włączę specjalnie zainstalowane podświetlenie. Ostatnio zainteresowałem moimi pracami pracowników Biura Promocji Bytomia. Może coś z tego będzie...
Na czterech budynkach rzecz jasna się nie skończy. Wiadomo – nie można dopuścić do nudy w życiu emeryta: – Przymierzam się do wykonania makiety dawnego gmachu Poczty Polskiej przy ulicy Piekarskiej. To spore wyzwanie, bo ten budynek ma bardzo bogato zdobioną elewację i to z wszystkich stron. Jak nic rok mi na tym zejdzie. Ta perspektywa bardzo mi się podoba, ale nie wiem, co powie żona. Ona już teraz mi mówi, że za dużo czasu spędzam w garażu.
0 0
drogi przyjacielu gratuluje wspanialego pomyslu i zdolnosci