Zawód asystenta rodziny pojawił się w polskim systemie prawnym w 2011 roku wraz z ustawą o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. Młody, obiecujący, a dziś już nieco posiniaczony. Bo rzeczywistość, jak to rzeczywistość, okazała się mniej podręcznikowa niż zapowiadały ustawy i broszury.
Perspektywy? Jak najbardziej są. Rodzin niewydolnych wychowawczo przybywa, a ośrodki pomocy społecznej łapią się za głowę, szukając wolnych miejsc w pieczy zastępczej. Problem w tym, że tych miejsc nie ma. No więc asystenci walczą z czasem i okolicznościami, robiąc co mogą, by rodzina biologiczna jednak się ogarnęła. Ich praca to już nie wspieranie, a gaszenie pożarów w kapciach.
Na to wszystko nakłada się tzw. ustawa Kamilkowa, efekt medialnego wzmożenia i politycznego lęku. Stała się ona straszakiem na wszystkich, którzy zawodowo z dziećmi mają coś wspólnego. W teorii chodzi o dobro dzieci, w praktyce pismo za pismem, wniosek o wgląd, presja bez diagnozy. Bo diagnoza wymaga czasu, rozmów, wiedzy, a tego akurat w programach studiów coraz mniej.
Brakuje jednolitej dokumentacji, takiej jaką mają choćby pracownicy socjalni, działający w oparciu o określone w rozporządzeniach wzory i procedury. W przypadku asystentów rodziny każdy ośrodek wypracowuje własne druki i wytyczne, co prowadzi do chaosu interpretacyjnego. To, co w jednej gminie uchodzi za dobrą praktykę, w innej może zostać zakwestionowane. W rezultacie codziennej pracy towarzyszy nieustanna obawa, że coś zostanie źle zapisane, że kontrola zakwestionuje sposób działania, że zamiast skupić się na rodzinie, trzeba będzie tłumaczyć się z niedopasowanego formularza.
W tym wszystkim asystenci rodziny stają się zakładnikami systemu. Rozpięci między skonfliktowanymi rodzicami, którzy zamiast szukać mediacji, ruszają z procedurą Niebieskiej Karty, angażując w swoje prywatne wojny wszystkich dookoła. Asystent ma być wsparciem, a coraz częściej bywa traktowany jak kolejny pionek lub, co gorsza, strona konfliktu.
Asystenci wciąż nie mogą liczyć na dodatek terenowy ani dodatkowy urlop. Nie mają też realnego wpływu na kształt systemu, w którym pracują. Ministerstwo milczy, bo odkręca właśnie przebiurokratyzowaną nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu przemocy domowej. Jednocześnie próbuje mierzyć się z załamaniem systemu pieczy zastępczej i trudnym procesem deinstytucjonalizacji. Czas ucieka, a w powietrzu coraz częściej wisi widmo domu dziecka. Tak, tego samego, który miał przejść do historii. Szaleństwo? Raczej pragmatyzm i pamięć tych, którzy pracują w systemie dłużej niż trwa przeciętny projekt unijny.
Dlatego dziś potrzebne są decyzje. Nikt nie oczekuje cudów, ale konieczne jest ujednolicenie dokumentacji, wzmocnienie kadr i zapewnienie realnego wsparcia. Bo jeśli o asystentów rodziny nie zadba się teraz, system może wkrótce zostać bez nich. A wtedy gminy będą musiały nie tyle wspierać, co odbudowywać struktury, których miało już nie być.
1 0
Jako asystent rodziny jestem wdzięczna za ten ten tekst. Celne spostrzeżenia, celne wnioski. "Nikt nie oczekuje cudów (...)" - nic dodać, nic ująć.
1 0
Dziękuję Panie Mirosławie za ten artykuł. Jesteśmy pomijani, nie dba się o nas, pracy coraz więcej. Gdzie ta równość Ministerstwo?
2 0
Pani Mirosławie w punkt w 100%. Oczekuje się od asystentów rodziny "cudów" bo nie ma narzędzi dostępnych w ośrodkach. Nie ma miejsc do pracy z rodzinami bo "dom" podpopiecznych nie zawsze jest odpowedni. Zapominamy o tym, że sukces w pracy asystenta rodziny zależy od motywacji rodziców do zmiany. Pokazanie rodzinie problemów z którymi się zmaga oraz dróg ich rozwiązania zajmuje dużo czasu. Diagnoza potrzeb nie dzieje się w ciągu np. trzech miesięcy. Często jeden rozwiazmy problem zamienią się w kolejny "pożar" do ugaszenia. Nikt nie zadbał o dofiansowania dla asystentów do studiów czy szkoleń specjalistycznych. Superwizja dla asystentów powinna być obowiązkowa i fofnasowania z budżetów OPS w którym dany asystent pracuje. Ciężko jest być psychologiem, terapeutą, pedagogiem, pomocą domową jednocześnie. Nikt kto nie zadba o własny dobrobyt w pracy w sferze psychicznej nie będzie w stanie udźwignąć problemów społecznych i rodzinnych z którymi mamy do czynienia. W media słyszymy tylko "gdzie był asysten", "co zrobił asystent" bo doszło do tragedii. Nikt nie przyjrzał się systemowi, który często utrudnia nam efektywną pracę. Warunki zatrudnienia różnią się od tych na podstawie, których działają pracownicy socjali, a mymy takie same obowiązki. Działać na rzecz rodziny i poprawy jej funkcjonowania. Mam nadzieję, że długo wyczekiwane zmiany w ustawie o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej skutkować będą poprawą tych warunków, a także zachęca do rozowuju i niesienia pomocy rodziniom w kryzysie.