Nie wymądrzam się tutaj na temat jakości zmian, uzyskanego efektu miejskiego piękna i harmonii – bo "koń jaki jest każdy widzi...", a przede wszystkim "de gustibus non disputandum". Głosy ulicy są bardzo różne – od zachwytu, po...
Najważniejsze, że błyskawicznie zapełniły się ławeczki na całej długości ulicy roześmianym, radosnym kolorowym tłumem młodzieży, rozpoczynającej rok szkolny. A ciepłym wieczorem - już nie musiały bytomskie dzieweczki iść do laseczka, bo wszystkich "myśliweczków-kochaneczków" można było spotkać spacerujących po Dworcowej. Wróciła stara tradycja bytomskiej spacerowej Wall Street!
Zaraz, jaka stara?
Rolę taką pełnił tylko Rynek i Boulevard (dzisiejszy plac Kościuszki) - wszak ulicą Dworcową pędziły samochody, tramwaje, a i jeszcze platformy konne rozwożące towar.
Tam we Lwowie była ulica Akademicka – w środku aleja wysadzana topolami, którą co niedziela, całymi rodzinami odbywał się pokaz mód i urody po drodze do cukierni Zalewskiego na ciasteczko lub lody, albo do "Szkockiej" na coś mocniejszego, albo wieczorem do Kasyna...
Więc przenieśli swoje zwyczaje na Śląsk – i w latach pięćdziesiątych można było zobaczyć jak od Opery do kawiarni "Ludowa" tanecznym krokiem zmierza Tadzio Burke, a za nim dla dodania malowniczości, w pelerynie i birecie słynny Bolesław Fotygo-Folański. A w "Ludowej" już zasiada przy pianinie i koncertuje "Małgośka" Margot Heldt, słynna pianistka po wiedeńskiej Konzertschule.
A wieczorem ulica Dworcowa rozbrzmiewa tysiącem tonów melodii tanecznych z tuzina restauracji, każda z dansingiem, a z "Helu" na rogu Dworcowej i Moniuszki dochodzą dźwięki harmonii i cienki głos Zdzicha "Tasiemca" - "Tylko we Lwowie". To były początki, bo tak naprawdę charakter "corsa" i nazwę Wall (Street) nadała ulicy Dworcowej bytomska młodzież lat sześćdziesiątych. Kto wymyślił tę nazwę - związaną przecież z "murem" i bankami w Nowym Jorku dla ulicy gdzie był tylko jeden Narodowy Bank Polski, owszem dużo sklepów, ale przede wszystkim gastronomia? Dziś już nikt nie dojdzie..., ale przyjęło się.
I artystów z Opery, i muzyków z legendarnych bytomskich "Szafirów" z z Milem Wagnerem i Fimą na czele, i słynnego "Freda", w jasnoniebieskim flanelowym letnim włoskim garniturze, w "bitlesówkach" na wysokim obcasie, z rozwianą grzywą długich kędzierzawych włosów, i słynnych bytomskich "batiarów" z "Beńkiem" na czele, ale przede wszystkim najpiękniejsze w Polsce dziewczyny, jak Gaba Gwoździówna miss Sopotu w roku bodaj 1963 lub 64 - niestety nawet ja nie wszystko pamiętam.
Do zobaczenia na Wallu – też tamtędy się przechadzam.
Komentarze