– Przez ostatnie sześć lat władze naszego miasta prowadziły politykę streszczającą się w haśle „Bytom – energia kultury”. Ma pani pomysł, kompetencje i energię, aby zająć się sprawami gospodarczo–ekonomicznymi?
– Władze miasta nie prowadziły polityki, ograniczającej się do hasła „Bytom – energia kultury”, nie uznały też że rozwój kultury jest głównym priorytetem miasta. To hasło pojawiało się tak często, ponieważ zawarte jest w logo Bytomia i jego strategii promocji, która została przyjęta uchwałą rady miejskiej. Uważam, że miasto powinno rozwijać się w sposób zrównoważony, więc każda sfera wymaga rozwoju i wsparcia – nie tylko kultura.
– Co przez najbliższe 2 lata chce pani zrobić dla gospodarczego i ekonomicznego rozwoju Bytomia?
– Bytom nie jest w stanie odbudować się korzystając tylko z własnych sił i dochodów, potrzebne jest wsparcie środków zewnętrznych. Takie stwierdzenie wynika nie tylko z mego przekonania, ale także z badań prowadzonych przez naukowców. Tymczasem do roku 2014 nowych środków z programów pomocowych Unii Europejskiej już nie będzie. Dlatego powinniśmy w tym czasie skupić się na zadaniach, które wymagają mniej pieniędzy oraz na przygotowaniu się do efektywnego pozyskiwania funduszy, jakie w budżecie Unii Europejskiej pojawią się od roku 2014. Mam na myśli także opracowanie programu finansowego wsparcia Bytomia funduszami przeznaczonymi na rewitalizację miast w latach 2014–2020 w ramach ogólnopolskiej strategii rozwoju. Jeśli chodzi o działania możliwe do podjęcia niemal natychmiast – jest sporo spraw dotyczących gminnych aktów prawnych, które można zmienić, a których uregulowanie wpłynie pozytywnie na sferę gospodarczą.
– W tej deklaracji jest mało konkretów.
– Proszę bardzo, oto jeden z wielu konkretów – zobowiązanie do zamrożenia podatku od nieruchomości na 2 lata czy też stworzenie w Bytomiu specjalnej strefy ekonomicznej. Przedsiębiorcy z Bytomskiej Izby Przemysłowo–Handlowej uważają, że to bardzo dobre propozycje.
– Przez 6 lat ekipa władzy, w której była pani zastępcą prezydenta podwyższała opłaty za pobyt dziecka w przedszkolu oraz podatki. Podatek od nieruchomości podniesiono i dodatkowo obciążono stawką VAT. Teraz obiecuje pani zmniejszenie opłat za przedszkola i zamrożenie podatków. Czy to nie hipokryzja?
– Opłaty za pobyt dziecka w przedszkolu nie wzrastały od 2001, dopiero w 2011 roku, w związku z nowelizacją ustawy o systemie oświaty nakładającą na gminy obowiązek dostosowania „swoich” uchwał do nowych, obowiązujących przepisów, zmienione zostały zasady pobierania opłat za świadczenia przedszkola, zarówno w zakresie organizowanego żywienia, jak również pobytu dziecka w przedszkola. Koszt posiłków jest obecnie ustalany przez dyrektorów przedszkoli i musiał ulec zwiększeniu, bo za 3 złote nie sposób już było przygotować dla dziecka trzech posiłków. Oprócz żywienia rodzice ponoszą opłatę za pobyt dziecka w przedszkolu wykraczający poza bezpłatne 5 godzin. Opłata ta zastąpiła niejako obowiązującą do 2011 r. tzw. przez rodziców „opłatę stałą”, a w rzeczywistości opłatę za przygotowanie posiłków. Jeśli zaś chodzi o całą politykę podatkową, to ostateczne decyzje podejmował prezydent miasta i nie musiały być one zgodne z opinią, którą prezentowałam jako zastępca prezydenta.
– Spytam wprost. Czy kolejny nauczyciel na stanowisku prezydenta Bytomia będzie miał serce i kompetencje do spraw gospodarczych? W pani programie są trzy punkty: rodzina, praca, miasto. Nie ma punktu: gospodarka.
– Gmina nie powinna zajmować się działalnością gospodarczą, natomiast powinna stwarzać dogodne warunki do jej prowadzenia. Te zadania znajdują się w rozdziałach: praca i miasto. Doceniam ich wagę i jestem gotowa do ich podjęcia.
– Jeden z problemów Bytomia to zadłużenie szpitala miejskiego przy ul. Żeromskiego. Jak chce pani rozwiązać tę sprawę?
– Szpital miejski, podobnie jak większość szpitali w Polsce, jest zadłużony. Tego nikt nie ukrywa. Dzisiaj nasz szpital ma płynność finansową. Jego dyrektor konsultuje z pracownikami założenia programu naprawczego i taki program powinien zostać wdrożony. Trudno wyobrazić sobie, żeby ten szpital przestał istnieć.
– Program naprawczy ma realizować dyrektor, który doprowadził do zadłużenia placówki?
– Wszystkie kolejne kierownictwa szpitala doprowadziły do takiego stanu. O personaliach wolałabym się nie wypowiadać.
– Obecny dyrektor został przyjęty za czasów rządów PO, aby wprowadzić program naprawczy i miał na to już 5 lat, w czasie których zadłużenie wzrosło. Zmieńmy jednak temat: komu w razie zwycięstwa w wyborach zaoferuje pani funkcje swoich zastępców?
– Nie będę dziś przedstawiała nazwisk. Uważam, że najpierw trzeba wygrać wybory. Gdybym w tej chwili proponowała komuś stanowisko zastępcy prezydenta – byłaby to tylko obietnica, a ja uważam, że lepsze są konkretne decyzje i działania. Po ewentualnym zwycięstwie na pewno takie osoby przedstawię.
– A jaka jest gwarancja, że nie wyskoczy wówczas jak królik z kapelusza kolejny Marian Maciejczyk – czyli osoba z Gliwic, związana nie z Bytomiem, ale z Platformą Obywatelską?
– Zastępcą prezydenta powinna być osoba, która doskonale zna się na sprawach związanych z działalnością samorządu. W jakim mieście taki ktoś mieszka jest sprawą drugorzędną, w końcu żyjemy w aglomeracji śląskiej, a wielu bytomian pracuje w sąsiednich miastach. Uważam, że podstawowym kryterium powinna być kompetencja, a nie miejsce zamieszkania.
– Obóz kontrkandydata twierdzi, że została pani odwołana w referendum, więc nie powinna pani kandydować na prezydenta.
– To jest nieprawda. Nie zostałam odwołana w referendum, nie zawierało ono pytania: czy jesteś za odwołaniem Haliny Biedy z funkcji wiceprezydenta Bytomia? Stanowisko to straciłam na mocy ustawy o referendum lokalnym, która mówi, że po odwołaniu prezydenta następuje rozwiązanie umów o pracę z jego zastępcami. W tym referendum oprócz prezydenta została odwołana także rada miejska, a mimo to jej odwołani członkowie kandydowali powtórnie – także z list BIS i PiS. Potwierdzenie, że moja decyzja o kandydowaniu była słuszna otrzymałam od mieszkańców Bytomia, dzięki których głosom znalazłam się w II turze wyborów.
– W radzie miejskiej Bytomia powstaje większościowa koalicja BIS i PiS. Czy warto jest wybierać prezydenta, który nie będzie miał za sobą większości w radzie?
– Taki układ istnieje w wielu miastach, także tych najbliższych – w Gliwicach czy w Chorzowie. Za dobrą monetę biorę zapewnienia przedstawicieli BIS czy PiS, którzy deklarują chęć współpracy dla dobra miasta. Myślę, że jeżeli zostanę prezydentem – będę mogła z nimi współpracować, gdyż jestem otwarta na współpracę z każdym.
Komentarze