Handlowcy przeciwni marketom

Szombierki. „Precz z marketami” – transparenty z takim hasłem przynieśli ze sobą do Urzędu Miejskiego handlowcy z Szombierek. W miniony czwartek spotkali się oni z prezydentem Damianem Bartylą. 

  • Wydanie: ZB 49
  • Data:
  • Autor: Edytor

Właściciele małych sklepów działających w Szombierkach są przerażeni i boją się o swoją przyszłość. Przypominają oni, że w ich dzielnicy na odcinku paru kilometrów działają w tej chwili  cztery sklepy wielkopowierzchniowe. Piąty zostanie otwarty niedługo, a jakby tego było mało, plotki mówią o powstaniu dwóch kolejnych. Markety sukcesywnie wypychają z rynku małe placówki, które ze względu na znacznie mniejsze możliwości nie są w stanie konkurować z nimi o klientów. 

Szombierscy drobni handlowcy  w zeszły czwartek wybrali się w grupie kilkudziesięciu osób do Ratusza. Przynieśli ze sobą transparenty, na których zamieścili hasła w stylu „Szombierki dzielnicą marketów i świateł” czy „Precz z marketami”. Towarzyszyli im radni Piotr Bula Piotr Patoń. Uczestników pikiety przyjął prezydent Bartyla. Mieszkańcy przekazali mu list protestacyjny, w którym czytamy między innymi: „W związku z planami budowy kolejnych marketów w naszej dzielnicy składamy oficjalny protest. (...) Z powodu zbyt dużej konkurencji likwidowane są kolejne miejsca pracy, upada lokalny handel, a to właśnie małe i średnie przedsiębiorstwa są siła napędową gospodarki”. Głos w imieniu handlowców zabrała  Maria Semków: – Prowadzę sklepy w Szombierkach. Wzięłam kredyty, by rozkręcić interes, ale nie wiedziałam wówczas, że wokół powstanie tyle marketów. Nie mamy z nimi szans, tracimy klientów. Co mam powiedzieć ludziom, których zatrudniam? Że ich zwolnię, bo duże sklepy nas wykańczają? Inni uczestnicy spotkania z prezydentem wypowiadali się w podobnym tonie: – Płacimy podatki w Bytomiu, a markety tego nie robią. Zmieniają co parę lat szyldy i korzystają z ulg podatkowych, których my nie mamy. Co to za konkurencja? Bytomianie pytali, czy władze zablokują budowę nowych marketów oraz czy są prowadzone rejestry sprawdzające, jakie korzyści, a jakie straty przyniosły naszemu miastu markety. – Mówi się, że one tworzą miejsca pracy. To prawda, ale nikt nie pamięta, że także i likwidują, bo wykańczają małe sklepy. Moja znajoma zatrudniająca osiem osób musiała zamknąć mały sklep, bo obok powstał market. Ilu pracowników on przyjął? Zaledwie jedenastu. Co to za interes dla miasta? – pytała Maria Semków.

Prezydent Bartyla odpowiadając swym gościom, podzielił ich punkt widzenia: – Nie jestem zwolennikiem prawa faworyzującego markety, nie lubię nawet robić w nich zakupów. Wolę małe sklepy. To niesprawiedliwe, że placówki wielkopowierzchniowe korzystają z tak dużych ulg. Jeśli natomiast plan zagospodarowania przestrzennego przewiduje w jakimś miejscu działalność handlową, to nie mam instrumentów prawnych, by zablokować inwestycję. Tereny w Szombierkach, na których miałyby powstać nowe markety, należą do prywatnej firmy. To ona ewentualnie może postawić obiekty i sprzedać je sieciom handlowym. Nie występuje jednak o pozwolenie na budowę do gminy i przypuszczam, że tego nie zrobi, bo w dzielnicy mamy już spore nasycenie tego typu placówkami. Jeśli jednak w końcu wystąpi o zgodę na budowę dużych sklepów, to zaproponuję jej tereny w innej części miasta, choć nie mam gwarancji, że takie rozwiązanie zostanie zaakceptowane. W Szombierkach chcielibyśmy natomiast rozwijać budownictwo mieszkaniowe.    

Podczas rozmowy poruszono też kwestię licznych świateł drogowych zamontowanych na ulicy Zabrzańskiej. Handlowy przyznali, że spowalniają one ruch i sprawiają, że przejazd samochodem przez dzielnicę zabiera mnóstwo czasu.  Zleciłem pracownikom Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów szybkie opracowanie nowej koncepcji ruchu. Chcemy jakoś poprawić przejezdność.  Bytomscy przedsiębiorcy są dla mnie najważniejsi. Doceniam wasz wysiłek i postaram się rządzić tak, by ułatwić wam życie – przekonywał Damian Bartyla.  

Ocena: 3,50
Liczba ocen: 0
Oceń ten wpis

Komentarze

  • Oli
    a wiec mam w d-p ie malych sklepikazy/szef w pufiku szefowa u masazysty, syn na dworcu (...), a corka..., a ha a pracownica dogina za 800 zlotych-Precz/ konkurencja robi taniej, nie bede pchal komus monet do kieszeni. Niech maly sklepikaz spzeda mercedesa i jezdzi maluchem
  • Olo
    Te za 60gr też. W centrum Miechowic bułkami od jednego piekarza można rozbić głowę, natomiast bułki z innej piekarni, chwalącej się wieloletnią tradycją po kilku godzinach zamieniają się w gumę.
  • PK
    Inna rzecz, że te tańsze bułki z marketu często smakują jakby były robione z pianki tapicerskiej :-)
  • Grzegorz Ostry
    A co mnie u licha obchodzi że drobni przedsiębiorcy tracą klientów.Z mojego punktu widzenia im więcej sklepów tym lepiej dla mnie.Posłużę się przykładem banalnej bułki.U drobnego sklepikarza kosztuje ona 50 a nieraz 60 groszy.W markecie mam przynajmniej o połowę taniej.A co do świateł to pełna zgoda.Mnie też one wkurzają.

Partnerzy