Numer 293. „Życia Bytomskiego” ukazał się 18 lipca 1962 roku. Na jego pierwszej stronie znajdujemy niewyraźne, czarno-białe zdjęcie przedstawiające dziewczynę grającą na gitarze i śpiewającą na tle orkiestry. Czarne warkocze opadające na ramiona nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości, o kogo chodzi. Nad zdjęciem wielki tytuł: „Śpiewa Karin Stanek”. Poniżej dopisek: „Korespondencja własna z Sopotu”. Konkretnie z II Międzynarodowego Festiwalu Piosenki. Pod zdjęciem podpis: „Karin Stanek ma w tej chwili 18 lat i ukończonych 7 klas szkoły podstawowej. Przed rozpoczęciem kariery artystycznej pracowała w charakterze gońca w Przedsiębiorstwie Instalacyjnym Przemysłu Węglowego przy ulicy Katowickiej.”
No właśnie, parę miesięcy wcześniej nikt nie mógł przypuszczać, że pochodząca z Bytomia, niezwykle bezpośrednia, dynamiczna i obdarzona charakterystycznym chropawym głosem, dziewczyna zrobi tak błyskawiczną karierę. Urodziła się 18 sierpnia 1943 roku. Wraz w matką i licznym rodzeństwem mieszkała najpierw przy ulicy Podgórnej, a potem przy Wolności, czyli dzisiejszej Piłsudskiego. Ukończyła Szkołę Podstawową nr 5 i by pomóc mającej kłopoty rodzinie, zatrudniła się we wspomnianej firmie. Jej miłością zawsze było jednak śpiewanie. Akompaniując sobie na gitarze, wykonywała piosenki znanych wówczas artystów. Śpiewała na podwórku, w szkole, na wycieczkach i akademiach. Zimą 1962 roku wybrała się na odbywający się w Bytomiu koncert ówczesnej gwiazdy, grupy Czerwono-Czarni. Zespół jeździł po kraju i poszukiwał młodych talentów. Wszyscy przekonywali Karin, że powinna spróbować swych sił i pokazać się Czerwono-Czarnym, ale ona miała wątpliwości. Na odwagę zdobyła się dopiero podczas kolejnego występu grupy w Zabrzu. Wykonała utwór „Hulla tutulla”, grając na gitarze pożyczonej od księdza, bo jej własna się popsuła. Jury i widzowie byli zachwyceni. Tak samo zareagowali po kolejnym występie w Krakowie. I tam bytomianka zrobiła furorę, zapewniając sobie miejsce na I Ogólnopolskim Przeglądzie Młodych Talentów w Szczecinie. Została laureatką tej imprezy, podobnie jak inni wielcy później tak jak i ona: Czesław Niemen, Wojciech Gąsowski czy Helena Majdaniec.
Dzięki sukcesowi w Szczecinie pojawiła się na sopockim festiwalu. „Życie Bytomskie” pisało: „Występ ten był ukoronowaniem zawrotnej kariery bytomianki. Nazwisko Karin Stanek pojawiło się na całym mieście na plakatach obok takich sław, jak Issabele Aupert, Irena Santor czy Sława Przybylska. Gdy Irena Dziedzic zapowiedziała małą bytomiankę, widownia zatrzęsła się od braw, a na scenie znalazła się zgrabna sylwetka w czarnych spodniach i sportowej bluzce w towarzystwie gitary tak dużej... jak ona. Ukłoniła się po chłopięcemu i rozpromieniając twarz zaczęła śpiewać „Malowaną lalę” – piosenkę jakby dla niej napisaną, uroczą jak ona. Publiczność zgotowała jej owację, wiwatowała zwłaszcza młodzież zachwycona i porwana bigbeatowym stylem ”.
W przerwie koncertu nasz korespondent porozmawiał z rodzącą się gwiazdą. Jak napisał, była zdenerwowana, ale szczęśliwa. Okazało się bowiem, że tuż przed występem kierownictwo imprezy nakłaniało Karin do zamiany spodni na spódniczkę, a najlepiej sukienkę. Po denerwującej rozmowie bytomianka postawiła jednak na swoim. „Współczułam jej serdecznie, bo pomysł z sukienką był naprawdę niedobry” – donosił korespondent. „Myślę, że nie można na siłę robić z Karin gwiazdki. Ona podoba się taka, jak jest. A jest naprawdę niepowtarzalna i oryginalna. To jest jej urok, który można podziwiać lub nie, lecz nie wolno go jej zabierać.”
Szczecin i Sopot rzeczywiście uczyniły z Karin Stanek gwiazdę wielkiego formatu. Przez następne lata koncertowała z Czerwono- Czarnymi, lansując takie między innymi przeboje, jak „Jimy Joe”, „Sobota to mój dzień”, „Tato kup mi dżinsy”, „Autostop” czy „Chłopiec z gitarą”. Po odejściu z zespołu grała sama, w latach siedemdziesiątych wyjechała na stałe do Niemiec. Tam też szło jej dobrze. Występowała samodzielnie jako Cory Gun i wokalistka zespołu Blackbirds. Do Bytomia wróciła ostatni raz w roku 750-lecia miasta. Wystąpiła na Rynku, a publika zgotowała jej owacyjne przyjęcie. Zmarła w lutym roku 2011 w Niemczech. Trochę zapomniana i samotna, choć stale tworząca nowe utwory. Rodzinne miasto postanowiło ją uczcić. Był koncert wspomnieniowy, Rada Miejska zdecydowała o nadaniu skwerowi przed gmachem Bytomskiego Centrum Kultury imienia Karin Stanek. Liga Kobiet Nieobojętnych wraz z Centrum Handlowym „Agora” rozpoczęła starania o postawienie rzeźby artystki. Jego projekt wykonał Jacek Wichrowski. Pomnik przedstawiający piosenkarkę z gitarą miał stanąć przed „Agorą”, ale postanowiono zmienić to miejsce na wspomniany skwer przed BCK. Trwa zbiórka pieniędzy na ufundowanie rzeźby. Członkinie Ligi prowadzą ją podczas organizowanych przez siebie imprez i kwest publicznych. Pomoc zaoferowali sponsorzy. Odsłonięcie zaplanowano na sierpień przyszłego roku.
Komentarze