Pan Jerzy, który odwiedził naszą redakcję prosił, by do ostatniej chwili nic nie mówić jego małżonce. O tym, że chcemy cofnąć się do 14 października 1972 roku miała dowiedzieć się dosłownie w ostatniej chwili, kiedy do drzwi ich mieszkania przy ulicy Wyzwolenia zastuka nasz fotoreporter. – Oboje z żoną pochodzimy z Łagiewnik i tam też w roku 1970 poznaliśmy się dosłownie na ulicy. Miałem wówczas 22 lata, a Ewa 17, więc na ślub trzeba było poczekać. Pracowałem z jej ojcem w nieistniejącej już niestety hucie „Zygmunt”. Z zawodu jestem hutniczym modelarzem, dziś już emerytem – wspomina bytomianin.
Dwa lata później 14 października para pojawiła się przed Urzędem Stanu Cywilnego. Ku ich ogromnemu zaskoczeniu czekał tam na nich nasz ówczesny fotoreporter i dziennikarz, dziś już nieżyjący Maksymilian Fleischer.
Na kolorowych fotografiach mini fotoreportażu zatytułowanego „Na nowej drodze życia” uwieczniono ostatnie chwile przed ślubem: nerwowe oczekiwanie na kierownika USC, sam moment podpisania aktu małżeństwa, zakładanie obrączek i pierwszy małżeński pocałunek. Na ostatnim zdjęciu małżonkowie wychodzą z budynku. – Od tego czasu minęło 40 lat, z Łagiewnik przenieśliśmy się na ulicę Wyzwolenia w Szombierkach, gdzie mieszkamy do dziś. Mamy dwoje dzieci. Córka jest pielęgniarką przełożoną w szpitalu przy ulicy Żeromskiego, natomiast syn wyjechał do Niemiec – mówi wzruszony bytomianin.
Od tamtego czasu małżonkom przybyło siwych włosów, ale jak twierdzi pan Jerzy czują się nadal młodo. Ich pierwszy wspólny dzień wciąż przypominają im fotografie w pożółkłym numerze naszego tygodnika.
Komentarze