Targowe impresje

  • Data:
  • Autor: prof. Piotr Obrączka, honorowy obywatel Bytomia

Bytomskie targi powoli zamierają: usytuowany przy ul. Matejki opustoszał całkowicie, przy ul. Rostka coraz bardziej świeci pustkami. Ostał się jeno mały targ przy ul. Wałowej, zwany z lwowska szaberplacem, czynny w zasadzie tylko w pogodne dni.

Współczesny emeryt, otrzymujący stałe stypendium ZUS-owskie (zwane oficjalnie „świadczeniem emerytalnym”), jeśli jest względnie zdrowy i nieobciążony opieką nad wnukami, ma sporo wolnego czasu. Takich mieszkańców naszego miasta spotykamy często na wspomnianym targu przy ul. Wałowej. Sam odwiedzam systematycznie to miejsce, idąc za radą pani prezes bytomskiego oddziału Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich Danuty Skalskiej twierdzącej, że dzień bez wizyty na targu jest dniem straconym.

Przy odrobinie szczęścia i cierpliwości można tu znaleźć sporo ciekawych rzeczy, np. pojedyncze egzemplarze pięknej porcelany, szczególnie bawarskiej, sygnowanej Bavaria, China Blau (coraz rzadziej) lub Elfenbein. Trafiają się również rysunki i obrazy, niekiedy sygnowane nazwiskami znanych plastyków. Najwięcej jest jednak książek. Pomijając współczesne czytadła (ale i albumy w idealnym stanie i w umiarkowanej cenie) można tu zauważyć przedwojenne książki niemieckie i polskie (szczególnie wydane na Śląsku). Na szczególną uwagę zasługują książki kresowe (np. z Sambora, Stanisławowa czy Lwowa), o których pochodzeniu świadczą pieczątki kresowych bibliotek lub podpisy znanych kresowian. I sporo innych rzeczy: stare monety, widokówki, fotografie. Ceny przystępne, na ogół znacznie niższe niż w antykwariatach, salonach Desy czy na targach staroci.

Ciekawsi od oferowanych przedmiotów są oczywiście ludzie.

Utrwalam w pamięci szczątki ich targowych rozmów, poważnych, ale częściej humorystycznych. Np. o zmarłym: „łon boł umarty, nic nie boł żywy”; o niedobrej żonie: „łona by chciała, żebym sie zdenerwowoł i ją zabioł. Jo póda siedzieć, a łona bydzie się śmioła”; o wizycie matki: „nie moga tero pić, bo matka przyjeżdżo”; o znajomym noszącym zawsze zgrabną perukę, który przyszedł raz bez niej: „jo nie wiedzioł co nasz Enuś jest glacaty”. Ostatnio byłem świadkiem rozmowy trzech mężczyzn: - „jak mosz za dużo piniendzy to możesz ogupieć”; - „ale jak nie mosz piniendzy to tyż możesz ogupieć”; - „czy mosz czy nie mosz piniendzy – możesz ogupieć”. Dialog jakby wzięty z „Indyka” Sławomira Mrożka, chociaż wątpię czy rozmówcy znali tę sztukę z lektury lub z inscenizacji teatralnej.

Odwiedzajcie bytomskie targi, póki jeszcze istnieją!

Ocena:
Liczba ocen: 0
Oceń ten wpis

Komentarze

  • Ginter
    Zaproszom na Szombry, tukej jeszcze targ jest.

Partnerzy