Nie oznacza to jednak, że właściciele porzuconych śmieci mogą się czuć stuprocentowo bezkarni. W naszym mieście nie tylko czujni są mieszkańcy i społecznicy, ale też - jak można było się przekonać ostatnio - służby, które przyłapały kilka osób na gorącym uczynku.
W ostatnim tygodniu maja bytomscy policjanci zwalczający przestępczość gospodarczą zatrzymali czteroosobową szajkę, która próbowała zakopać duże ilości odpadów w rejonie jednego ze zbiorników wodnych w naszym mieście. Ze względu na dobro prowadzonego jeszcze śledztwa mundurowi nie chcą ujawniać gdzie dokładnie próbowano porzucić śmieci i jakie były ich dokładnie ilości.
Teraz o losie czterech przestępców zadecyduje sąd. Kary mogą być surowe, bo nie było to zwyczajne i "niewinne" porzucenie śmieci, tylko odpadów lub substancji mogących zagrażać środowisku naturalnemu, a także zdrowiu i życiu człowieka. A za to, jak wynika z Art. 183, może grozić nawet do 10 lat więzienia. Taka sama kara wymierzona może być już za samo przywożenie niebezpiecznych odpadów z zagranicy.
Mandat za zaśmiecenie Żabich Dołów
Poza skalą działań, których dopuszczają się tak zwane mafie śmieciowe, problemem jest regularne porzucanie odpadów, żeby uniknąć kosztów przekazania ich na składowisko. Mowa o dzikich wysypiskach, z którymi nie od dziś walczą na różne sposoby strażnicy miejscy z Bytomia. Być może proceder nadal kwitnie, bo nawet gdy właściciel porzuconych opon czy odpadów budowlanych zostanie zidentyfikowany, to zazwyczaj grozi mu mandat w wysokości 500 zł i nakaz posprzątania po sobie dzikiego składowiska.
Tak też było na początku kwietnia tego roku. Bytomscy strażnicy miejscy otrzymali zgłoszenie o dzikim wysypisku na terenie Zespołu Przyrodniczo-Krajobrazowego Żabie Doły. Mundurowym udało się ustalić, że sprawcą zaśmiecenia jest 24 letni mieszkaniec Chorzowa. Aż chce się powiedzieć, że klasycznie został ukarany maksymalnym mandatem 500 zł.
Nie chciało mu się jechać do Katowic
Również odpady remontowe, takie jak worki po zaprawie murarskiej, kartony i foliowe torby zostały podrzucone w rejonie garaży przy ul. Brzezińskiej. Okazało się, że zostawił je mieszkaniec Bytomia i pracownik jednej z firm budowlanych w Katowicach, chociaż szef zobowiązał go do przewiezienia i wyrzucenia odpadów do kontenera firmowego. Wygląda na to, że powrót do domu w Bytomiu przez Katowice był pracownikowi nie po drodze.
Społecznie tropią dzikie wysypiska
O to, żeby właściciele nielegalnie porzucanych odpadów nie mogli czuć się bezkarni, dbają również społecznicy z bytomskiej grupy facebook'owej Dzikie Wysypiska Bytom. Jej inicjator i twórca - Łukasz Daćków słynnie z wyszukiwania nielegalnych składowisk odpadów i odnajdywania ich sprawców. - Zależy mi po prostu na tym, żeby wyjść na spacer z dziećmi i nie oglądać śmieci - mówi Łukasz Daćków, społecznik z grupy Dzikie Wysypiska Bytom.
Dzięki takiemu zaangażowaniu społeczników, w ostatnich latach ustalono tożsamość wielu osób, które zaśmiecały nasze miasto i wymierzono im karę. Niestety nie wszystkie śmieciowe zagadki udaje się rozwiązać. Jedna z ostatnich, to porzucone w połowie maja odpady na Pogodzie, a dokładnie przed głównym przejściem do jednego z supermarketów przy ul. Witczaka. Społecznicy z Dzikie Wysypiska Bytom pytają: "czy naprawdę nikt nic nie widział?" Tego typu nierozwiązane sprawy, a także zbyt niskie kary za zaśmiecanie, sprawiają, że walka z dzikimi składowiskami jest po prostu bardzo żmudna.
Komentarze