Zamknij

Śmierć pięknych misiów

08:18, 10.07.2024
Skomentuj

W naszym Parku Miejskim przez wiele lat istniała kawiarnia o nazwie „Pod Misiami”, która niedawno przeistoczyła się w "Widzimisie" Najstarsi bytomianie pamiętają jednak, że kiedyś w tym miejscu żyły prawdziwe niedźwiedzie.

Bytomski Park Miejski założono w 1870 roku na terenie dawnej eksploatacji rud manganu.

W parku przez pierwsze kilkanaście lat nasadzano starannie wyselekcjonowaną roślinność, wytyczono też szeroką główną aleję nazwaną Promenadą. W rezultacie już u progu XX wieku mówiono, że na Śląsku najpiękniejsze są dwa parki: na Dolnym - Szczytnicki we Wrocławiu, a na Górnym - Miejski w Bytomiu.

Ale bytomianie na tym nie poprzestali. W miejskim parku powstał także ogród zoologiczny.

Ufundował go Ignatz Hakuba - jeden z najbogatszych miejscowych kupców, którzy dorobił się wielkich pieniędzy na handlu piwem. Bytomiowi pozostawił w spadku dwa ufundowane przez siebie obiekty: konny pomnik króla Prus Fryderyka Wielkiego na obecnym pl. Sikorskiego oraz właśnie ogród zoologiczny parku.

Miejskie ZOO

Kiedy po II wojnie światowej Bytom przypadł Polsce zburzono - co zrozumiałe - pomnik Fryderyka Wielkiego. ZOO, które przetrwało wojnę, postanowiono zachować – ku radości i pożytkowi nowej społeczności miasta. Według informacji udostępnionych przez Archiwum Państwowe w Katowicach w powojennym bytomskim ZOO mieszkało 89 zwierząt, jednak największą atrakcją były niedźwiedzie brunatne.

W 1957 roku utworzono ZOO w Chorzowie (dziś: Śląski Ogród Zoologiczny) i przeniesiono tam zwierzęta z dwóch mniejszych zwierzyńców, działających w Katowicach i Bytomiu właśnie.

Bytomianie nie chcieli się jednak pogodzić z utratą ZOO i postanowili zachować chociaż niedźwiedzie.

Sięgnijmy znów do informacji z Archiwum Państwowego: w 1957 r. powstał projekt wybiegu tylko dla niedźwiedzi brunatnych autorstwa Zygmunta Klimczewskiego. Jest dokładny opis tego miejsca, zachowały się też rysunki architektoniczne.

W projekcie przewidziano schron konstrukcji ramowej żelbetowej, podpiwniczony z siedmioma klatkami o powierzchni 2,50 x 1,80 m każda, dla 14 do 18 niedźwiedzi oraz jedną klatkę zapasową do przepędzania zwierząt. Na budynku schronu zaprojektowano suchą fosę, aby lepiej pokazać niedźwiedzie na skałach, tle nieba i zieleni parku. Skały wykonano z gruzobetonu, z jednej z nich spływał mały sztuczny wodospad.

Dozorca-sadysta

Niestety, żywot zwierząt w bytomskim parku wcale nie był łatwy. W 1963 roku na pierwszej stronie „Życia Bytomskiego” wydrukowano list poruszonego czytelnika, który relacjonował: 29 kwietnia, o godz. 8.25 (rano) przechodziłem ze znajo­mym obok ogrodu zoologiczne­go w Bytomiu. Zauważyliśmy jak dozorca ZOO, starszy czło­wiek, w niemiłosierny sposób kopał i maltretował dwoje ma­łych niedźwiadków. Kiedy zwróciłem mu uwagę, że w ten spo­sób nie powinien postępować, dozorca odwrócił się i odburk­nął: ,,Ja to paskudztwo zabiję. A zresztą, co się wtrącacie do nie swoich spraw".

Warto dodać, że bytomskie ZOO miało już własne niedźwiedzie „przychówki”, rozmnażały się one tam bez przeszkód.

Na przykład w kwietniu 1957 roku „Życie Bytomskie” informowało o narodzinach niedźwiedzich pięcioraczków. Wybieg był przeznaczony jednak dla nie więcej niż 20 zwierząt, dlatego ich ilość musiano redukować. W jaki sposób? Można się tego domyślać, czytając ogłoszenia zamieszczone na łamach naszego tygodnika. W lutym 1959 roku ukazał się anons następującej treści: „Zarząd Zieleni Miejskiej w Bytomiu posiada do sprzedaży 3 wyprawione skóry z niedźwiedzi. Sprzedaż odbędzie się 10 litego 1959 roku w budynku ZZM przy ul. Tarnogórskiej 1”.

Groźny cyrkowiec

Jednak najgorsze nadeszło w 1962 roku W sierpniu „Życie Bytomskie” zaalarmowało „Bytomskie niedźwiedzie nie mogą zginąć od kuli”: "Parę lat temu opinia publiczna w kraju została poruszona faktem zastrzelenia kilku niedźwiedzi w bytomskim ogrodzie zoologicznym. Dowiedzieliśmy się, że i w tym roku czeka podobny los aż czterech misiów. Jednemu z bytomskich myśliwych zaproponowano zastrzelenie czteroletniego misia, który zagraża bezpieczeństwu zwiedzających. Chodzi tu o niedźwiedzia, przekazanego do ogrodu zoologicznego przez jeden z cyrków. Niedźwiedź ten jest tak zręczny, że potrafi chodzić po wysokim i ostro zakończonym ogrodzeniu. Wyrok śmierci na niedźwiedzie został wydany również dlatego, że ich utrzymanie kosztuje zbyt drogo, rokrocznie ich przybywa, a żaden cyrk czy ZOO nie chce ich kupować. Wypuszczenie do lasu naraziłoby ludzi na niebezpieczeństwo, gdyż niedźwiedzie wychowane w niewoli nie mogłyby egzystować w lesie i zbliżałyby się do osad ludzkich".

Latem 1962 roku wyrok śmierci wydany na nieszczęsne zwierzę został chwilowo odroczony, ponieważ odmówił… egzekutor.

Myśliwy okazał się bardziej czuły niż decydenci z Zarządu Zieleni Miejskiej. Oświadczył, że odstrzał niedźwiedzi żyjących w niewoli byłby niezgodny z etyką łowiecką. Na niewiele to się zdało, bo znaleziono innego egzekutora, który z zimną krwią zastrzelił cyrkowego misia. Archiwiści odnotowują: "Po tym wydarzeniu na wybiegu zostały już tylko 3 misie. Były pomysły, aby zwierzęta przenieść do specjalnego rezerwatu w Bieszczadach albo w Tatrach, jednak plany te nie zostały zrealizowane. W 1966 r. ostatecznie zlikwidowano wybieg, a reszta zwierząt niestety podzieliła los poprzedników".

W tym przypadku postąpiono już bardziej pragmatycznie. Trzy ostatnie misie zastrzelono zimą, aby ich skóra miała największą wartość.

Korzystałem m.in. z tekstu „Proszę Państwa, oto miś…., czyli historia niedźwiedzi brunatnych w parku miejskim w Bytomiu" zamieszczonego na stronach Archiwum Państwowego w Katowicach.

(Marcin Hałaś)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%