Marzena Rogozińska jest pedagogiem szkolnym i psychologiem w SP 45 na Szombierkach i w Ogólnokształcącej Szkole Baletowej. Zainteresowanie kosmosem tliło się w niej od dzieciństwa - czytała różne publikacje na ten temat, lubiła obserwować nocne niebo. 4 lata temu, kiedy wreszcie trochę "poluzowano" rygory COVID-owego lockdownu pojechała do Sopotni Wielkiej w Beskidach.
Tam właśnie wzięła telefon komórkowy, statyw i postanowiła sfotografować niebo. Akurat przypadał okres maksimum aktywności Roju Lirydów - to meteory związane z kometą Thatchera. Niektórzy biorą je za spadające gwiazdy. - Kiedy zobaczyłam, jak piękne zdjęcia można robić zwykłym telefonem, postanowiłam kupić bardziej profesjonalny aparat - wspomina pani Marzena. - Takie fotografowanie zafascynowało mnie.
Koński Łeb na niebie
Kiedy patrzymy na zrobione przez nią zdjęcia Drogi Mlecznej, można odnieść wrażenie, że nie jest to Galaktyka, składająca się z kilkuset miliardów gwiazd, ale smuga erupcji wulkanu. Oko ludzkie w taki sposób jej nie zobaczy, również dlatego, że zdjęcia kosmosu naświetla się kilka minut, a czasem nawet kilka godzin. Inne fotografie przypominają ekspresyjne obrazy malarzy abstrakcjonistów. Tymczasem może to być na przykład - jak czytamy w opisie fotografii - "klasyk jesienno-zimowego nieba w konstelacji Oriona, czyli ciemna mgławica emisyjna o charakterystycznym kształcie, znana pod nazwą Koński Łeb, na tle zjonizowanego obłoku wodorowego".
Chodzi o miejsce, w którym w nocy nie ma sztucznego światła wytwarzanego przez ludzi. Ono utrudnia obserwację nieboskłonu i "wyłapywanie" przez matrycę aparatu światła gwiazd. Dość wspomnieć, że kiedy patrzymy na niebo w dużym mieście - zobaczymy nie więcej niż 100 gwiazd. Pod ciemnym niebem widać ich około 7 tysięcy! Europa, a więc i Polska należy do obszarów "zanieczyszczonych" sztucznym światłem. Ale i u nas można znaleźć czarne niebo - na przykład w Bieszczadach.
Astroturystyka
Są miejsca, z których lepiej widać niebo, czyli przestrzeń kosmiczną. Do takich należą Wyspy Kanaryjskie, wyspy Morza Śródziemnego. Miłością Małgorzaty Rogozińskiej od dawna były podróże. Teraz połączyła dwie pasje - jeździ w takie miejsca, skąd można fotografować kosmos. To astroturystyka. Z taką intencją była na Wyspach Kanaryjskich, ale też na Islandii i Finlandii, gdzie fotografowała zorzę polarną.
Od pierwszego ujęcia wykonanego smarfonem przeszła do zdjęć tzw. głębokiego nieba, do których potrzeba specjalistycznego sprzętu: teleskopu i astrokamer. - Taka fotografia wymaga długich czasów naświetlań, żeby uwiecznić na kadrach niewidoczne dla ludzkiego oka rozległe obłoki gazowo-pyłowe - mówi pani Marzena.- Ale dzieciom, którym opowiadam o swojej pasji zawsze mówię, że świetną fotografię nieba mogą też zrobić telefonem komórkowym.
Na drugą półkulę
Jej najdalszą wyprawą astroturystyczną był wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Pojechała tam wiosną tego roku, żeby sfotografować całkowite zaćmienie słońca, które było widoczne 8 kwietnia z terenu 15 stanów Ameryk Północnej i Kanady. - To niesamowite i bardzo trudne do fotografowania zjawisko - mówi bytomianka. - Korona słoneczna jest bardzo jasnym elementem, trzeba użyć specjalnych technik, żeby zarejestrować zarówno koronę słoneczną, jak i szczegóły tarczy Księżyca.
Tym razem nie będzie trzeba tak daleko jechać - to kolejne całkowite zaćmienie słońca widoczne będzie w Hiszpanii. Marzena Rogozińska ma jeszcze jedno marzenie: wyjazd do Namibii, żeby zobaczyć jak wygląda niebo z półkuli południowej.
Komentarze